poniedziałek, 24 listopada 2008

Keret, Etgar: Rury

W wieczór Jom Kipur poszły kwanty do Einsteina prosić o wybaczenie.

- Nie ma mnie w domu - krzyknął im Einstein zza zaryglowanych drzwi. Kiedy wracały do domu, ludzie z okien wykrzykiwali do nich różne wyzwiska, a ktoś nawet rzucił w nie puszką. Kwanty zachowywały się, jakby ich to w ogóle nie ruszało, ale w głębi serca czuły się ogromnie urażone. Nikt nie rozumie kwantów, wszyscy ich nienawidzą.

- Parazyty pieprzone - krzyczą do nich, kiedy przechodzą ulicą - idźcie do wojska.

- A właśnie że chciałyśmy służyć - próbowały bronić się kwanty - tylko wojsko nie chce nas powołać, bo jesteśmy takie małe.
Nie żeby ktoś wsłuchiwał się w ich argumenty. Nikt nie słucha kwantów, kiedy chcą się bronić, ale jeśli powiedzą coś takiego, co można zinterpretować negatywnie, ooo, wtedy nagle wszyscy słyszą każde słowo. Kwanty mogą powiedzieć skromne zdanie w rodzaju: - O, proszę, kot! - i od razu w wiadomościach mówią, że to prowokacja i biegną zrobić wywiad ze Schroedingerem. W ogóle najbardziej nienawidzą kwantów środki masowego przekazu, bo raz na konferencji zorganizowanej przez redakcję "Myśli" powiedziały, że zdający sprawozdanie wpływa na wydarzenie i wszyscy dziennikarze uznali, że mówią o reportażach z intifady i orzekli, że to zdanie prowokacyjne, które może podburzyć masy. Kwanty mogą do jutra gadać, że nie miały takiego zamiaru i nie mają żadnych przekonań politycznych, nikt w ogóle im nie uwierzy. Wszyscy wiedzą, że są przyjaciółmi Juwala Neemana, sławnego fizyka i polityka prawicy.

Mnóstwo ludzi myśli, że kwanty są bezduszne i wyprane z uczuć, ale to wcale nieprawda. W piątek, kiedy pokazali program o bombie w Hiroszimie, widzieliśmy je później w studiu w Jerozolimie,. Ciężko im było w ogóle mówić. Po prostu siedziały przed otwartym mikrofonem i płakały, a wszyscy telewidzowie po domach, nieznający dobrze kwantów, wcale nie zrozumieli, że kwanty płaczą, tylko najzwyczajniej myśleli, że one się wykręcają od odpowiedzi. Smutne jest w tej całej historii to, że nawet gdyby kwanty napisały dziesiątki listów do wszystkich redakcji pism naukowych na świecie i udowodniły z nieodparta jaskrawością i niezbicie, że w całej historii z bombą atomową po prostu wykorzystano ich naiwność i że w życiu nie myślały, że to się tak skończy, nic im nie pomoże, bo nikt nie rozumie kwantów. Fizycy przede wszystkim.

Powyżej opowiadanie Nikt nie rozumie kwantów. Cały tomik daje radę, mocno cortázarowski, ale w sensie podobnie elastycznego traktowania rzeczywistości, a nie prostego naśladowania. Godny polecenia.

Brak komentarzy: