czwartek, 1 lipca 2010

Ciężar grawitacji, czyli jak nie przeczytałem Pynchona

Zmięklem na 56 stronie "Tęczy Grawitacji". Starałem się, naprawdę. Ale w momencie, gdy po ponad 50 stronach wiedziałem tylko, że chodzi o coś z wojną i bombami, a nagle główny bohater zaczął pisać jakieś pokręcone listy ze szpitala, choć nie byłem w stanie powiedzieć, kiedy się do niego dostał i w jaki sposób, odpuściłem. Okładka mówi, że książce tej "przyznano nagrodę Pulitzera, cofniętą następnie z powodu 'niezrozumiałości i obsceniczności'. " - to ja mogę się, przynajmniej z tym pierwszym określeniem, zgodzić. Jeśli ktoś przeczytał i zrozumiał, to zapraszam na piwo i poproszę o streszczenie ;)

Brak komentarzy: