poniedziałek, 25 października 2010

Pilch, Jerzy: Pod mocnym aniołem

Kiedy zatem Szymon obudził się ze snu nieoczekiwanie głębokiego, zdumiony był tym, co się dzieje, skąd o tej porze, skąd w takim stanie tak głęboki i spokojny sen? Wstał, podszedł do okna i otworzył okno, była mroźna wigilijna noc, niedaleko świt. Niebo złożone było z miliardów równo ułożonych butelek, miliardy strumieni skandynawskiej wódki czystej wylewały się z miliardów otwartych i zarazem wiecznie pełnych butelek, centymetrowa warstwa alkoholu pokrywała wszystko: księżyc, gwiazdy, śnieg; kosmos pachniał czystą skandynawską. Szkło cichutko dzwoniło, potem były lecące jak aeroplan sanie, w saniach siedział w złotym dresie Bóg.
- Dlaczego jestem nieszczęśliwy? - zapytał Szymon.
- Tak wyszło - odpowiedział Bóg - tak wyszło z rachunku. Gdybyś nie pił, byłbyś szczęśliwszy, ale rozumiałbyś mało.
- Nie chcę rozumieć. Chcę, żeby mi się ręce nie trzęsły i żeby mi nie skakało serce.
- W zasadzie jest już za późno - Bóg zsunął na tył głowy złotą bejsbolówkę - ale gdybyś chciał, gdybyś chciał, tobyś mógł. Kwestia wolnej woli - Bóg chrząknął - kwestia wolnej woli została wszechstronnie opisana [...].
[...]
Generalnie jest już za późno, ale gdybyś chciał, tobyś mógł. Wysiłek jest znacznie mniejszy, niż ci się wydaje, rzecz w tym, że trzeba ten niewielki wysiłek rzetelnie podjąć i do końca wykonać. Kiedy cię trzepnie, kiedy mówisz sobie: muszę się napić, pomyśl, że nie musisz, powiedz sobie, że nie musisz, i czyń to - nie zmuszaj się do picia. Bo to, że "musisz się napić", znaczy, że z musu pijesz - uniknij tego musu, zmuś się do nie-musu. Nie pij następnego dnia. Po prostu: nie pij następnego dnia. nie pij następnego dnia ani rano, ani w południe, ani wieczór. Nie musisz. Nie pij następnego dnia i to wystarczy. Na razie - Bóg cmoknął i sanie powoli ruszyły - na razie. My teraz z naszej łaski udajemy się ku innym zapalnym punktom globu.
[s. 138-140]

Piękna fraza i nagrody godna - cała książka jest pięknie skonstruowana. Tylko nie wiem, jak ją czytać. Bo jeśli wziąć pod uwagę biografię autora, jeśli przypomnieć sobie, że przynajmniej jednokrotnie po opublikowaniu tej opowieści wpadł z powrotem w ciąg (czy wylądował u deliryków, nie wiem), to staje się ona - bierzmy pod uwagę finał, to piękne odkupienie przez miłość - przejmującym zapisem porażki. Jeśli natomiast oderwać tekst od twórcy, to zaczyna on nieco trącić naiwnością, ale dobra, można w sumie przymknąć oko i uznać, że jest to naiwność wzruszająca - bo nieuświadomiona.
Tak czy owak, czyta się pysznie.

Brak komentarzy: