sobota, 6 listopada 2010

Rylski, Eustachy: Człowiek w cieniu

Zasmakował w dziwkach. W połowie studiów zanurzył się w kurewstwie i tak już zostało. Nie miał innych kobiet i ich nie pożądał. To nie była tylko sprawa wygody, szybkości czy perwersji. To była niechęć, a nawet niemożność podjęcia jakichkolwiek zobowiązań w tym względzie.
Wspominając zobowiązania, nie należy wszakże sądzić, że dotyczyły one narzeczeństwa, małżeństwa czy, nie daj Bóg, przyszłej rodziny. Tak daleko nie śmiał nawet myśleć, gdyż myśl taka mogła by być sama w sobie śmiertelnie dla niego niebezpieczna. Dotyczyło to sytuacji dużo mniej groźnych. Wspólnego spaceru, kina, obiadu, nawet rozmowy.
Podejrzenie, że mógłby z własnej, niepojętej woli poddać się rytuałowi, powtarzać nudę, a więc udrękę wielu młodych mężczyzn, budziło w nim rozbawienie. Ze współczuciem przyglądał się w parkach, knajpach, domach i na ulicach parom młodych ludzi spętanych tą nitką niewyobrażalnej nudy, tą mdłością, przedwstępnością, tym obłudnym człowieczeństwem, które w tych kwestiach miałoby nas różnić na przykład od zwierząt. Był wolny od takiego przesądu.
[s. 54]

Pociąga mnie niesamowicie sterylny styl Rylskiego. Jakoś tak są skonstruowane jego zdania, akapity, że kojarzą mi się ze skalpelem i mikroskopem, z inżynierią precyzyjną. Są krótkie i zdecydowane, a jeśli mają jakieś ozdobniki, to dopracowane w najdrobniejszym detalu.
Co do treści natomiast, to mniej mnie zainteresował główny wątek, związany z grą wyobraźni, z balansowaniem na granicy rzeczywistego i wyobrażonego, i z koniecznością mierzenia się z rzeczywistymi konsekwencjami niepowstrzymanego w porę wyobrażenia, a bardziej leżący u podstaw tego wyobrażenia ogrom nudy.
Takiej ogólnożyciowej nudy, braku pasji, braku celu, braku pomysłu na siebie i świat dookoła. Trochę przerażające, jak tak sam na siebie patrzę ;>

Brak komentarzy: