czwartek, 19 kwietnia 2012

Rakusa, Monika: Żona Adama

Postanowiłem sobie odpowiedzieć na zadane w okolicach świąt pytanie "kim jest Monika Rakusa". Sięgnąłem tedy po drugą jej książkę1 i już wiem. Otóż Monika Rakusa jest autorką przynajmniej jednej przynajmniej dobrej powieści.

Zakończenie nieco rozczarowuje, gdyż - niestety - trochę jest jak wyjęte z harlequina. Ale tylko trochę. Metauwagi narratorki elegancko tonują jaskrawość akcji. Natomiast wszystko to, co jest przed zakończeniem, bardzo dobre.

Chodziłem sobie jakiś czas na terapię. Psycho, znaczy. Opowiadałem pani terapeutce o sobie. I o tym co myślę, i w ogóle. Wszystko. Prawie. Trochę oszukiwałem, ale nie bardzo. O dwóch żonach Adama czytało się tak, jakby mi zdawał sprawę z wydarzeń ich terapeuta. I w związku z tym, jakbym wiedział o nich wszystko. Prawie. Bardzo interesujący stan. W sam raz taki, żeby sprowokować do myślenia.

Morał z mojej terapii był taki: nie warto żyć nie swoim życiem. Nie-swoje życie nigdy nie będzie swoje. Morał z książki jest podobny, tylko że dochodzi się do niego przyjemniej, bo po drodze jest ta książka naprawdę zręcznie napisana.

Ale cytatu nie będzie. Mojej terapii też bym nikomu nie zacytował. Niech sobie każdy idzie na własną.

--

[1] Pierwsza, 39.9, to wg internetsów "zapiski dojrzałej kobiety, której towarzyszy stałe poczucie wyobcowania". Opis nie zachęcił.


PS: W.A.B. wydało tę pozycję w "Serii z miotłą. Według ich strony: "zainicjowana w 2005 roku seria "z miotłą" poświęcona jest twórczości kobiet."; bardzo subtelnie dobrana symbolika.

Brak komentarzy: