Pierwsza jest nieomal idealnym wstępem (jakościowo) do zachwycającej powieści Wiele demonów. Jakby obie książki były pisane na tej samej fali wznoszącej. Są niedoścignione i dopracowane językowo (choć, mówiąc ściśle, szarżowanie sensem ścisłym jest dokonywane przesadnie, w sensie ścisłym), są umieszczone w sam raz na pograniczu między zaproszeniem do intelektualnej dysputy a nieco onieśmielającą erudycją.
Wreszcie, Dziennik jest (bywa) mądry mądrością człowieka doświadczonego, ale nie narzucającego się ze swoim doświadczeniem i nie próbującego go uniwersalizować. Przyjemnie się czyta, gdy ktoś mówi do mnie: ja - i na tym poprzestaje, nie dopowiada zaraz: ty, wszyscy, zawsze.
10 sierpnia 2010
Kończę pięćdziesiąt osiem lat. Kiedyż spoważnieję? Kiedyż będę godzien zaufania? Świętej pamięci ojciec miał sezonowe frazy, którymi zamęczał. Często były to cytaty z Pisma albo z doktora Faustusa, niekiedy przysłowia wzięte z języków obcych, których pilnie się uczył; być może niektóre porzekadła sam wymyślał. Sezony Starego - nie ma co ukrywać - wymagały, jak zresztą praktycznie wszystko, co czynił, pewnej cierpliwości. Delikatnie mówiąc.
Niektóre były jednak fajne. Jeden z najlepszych był wtedy, gdy chodził po domu i maniakalnie powtarzał: "Ktokolwiek nazwie mnie poważnym człowiekiem, natychmiast strzelę go w mordę! Ktokolwiek nazwie mnie poważnym człowiekiem, natychmiast strzelę go w mordę!". Łaził tak, przyglądał się nam czujnie, powtarzał po raz setny - nikt nie reagował. Zazwyczaj nikt nie reagował, tym razem jednak niereagowanie zdało się nam, by tak rzec, prostsze. Ktokolwiek nazwie mnie poważnym człowiekiem, natychmiast strzelę go w mordę! Tyle. Żadnego tralala. Nawet z okazji urodzin. Nie tralala, a koniec.
[s. 167-168]
Dziennik drugi to natomiast powolne pogrążanie się w bełkotliwości i chaosie. Powrót do wydmuszek pokroju Miasta utrapienia, choć jeszcze nic aż tak złego. Co dalej? Co dalej?
---
O jednym drobiazgu chyba przy Wielu demonach nie wspomniałem: o wykrzyknikach. Wydawnictwo Wielka litera dokonało małego, typograficznego cudu, którego nigdy bym się nie spodziewał. Zachwyciło mnie wykrzyknikiem; wykrzyknikiem zadziornym, zaczepnym, nieco agresywnym - ale nieco też wygiętym, wykrzyknikiem romansującym korespondencyjnie z pytajnikiem. Wykrzyknikiem, który dodawał smaczku niektórym stronom Demonów i Dziennika.
Nie muszę chyba wspominać, że wraz z powrotem w Dzienniku drugim do WL i ta drobna przyjemność lekturowa przepadła?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz