wtorek, 26 sierpnia 2014

Mangalica Tour 2014

2 tygodnie na Węgrzech. Pojechaliśmy spragnieni relaksu - leniwych wakacji, nic nierobienia, powoli płynącego czasu. Dostaliśmy dokładnie to + lekką górkę.

Zrobiliśmy łącznie 1000 km wycieczek samochodowych po samych Węgrzech, ale przyszło to zupełnie od niechcenia - bez planowania, bez pospiesznego zwiedzania, ot tak: pobudka, śniadanie, około południa pomysł, że może by wyskoczyć tu czy tam, i już.

Zaliczyliśmy 4 kąpieliska i o ile dobrze pamiętam to 10 różnych piwniczek z winami, poza tym rozegraliśmy 2 partie skrabli (1:1), 4 partie super farmera (jedną wygrałem, ale niezbyt uczciwie), 3 partie kości (jedną wygrałem) i rozwiązaliśmy po kilkanaście sudoku. Karolina raczej trudne, ja raczej średnio trudne - i nawet tak od połowy wyjazdu dawałem radę bez podpowiedzi.
Aha, i spróbowałem zupy gulaszowej w prawie wszystkich knajpkach w Szépasszonyvölgy. Gdyby ktoś się zastanawiał, która jest najlepsza, służę pomocą. 

Przeczytałem książkę, ale krótką. Transe - traumy - transgresje. Niedobre dziecię - rozmowę Kazimiery Szczuki z Marią Janion. Odnotowuję na wszelki wypadek, gdybym nie dał rady napisać nic więcej. Warto.


Bohaterką wyjazdu stała się mangalica, węgierska włochata świnia. Jakoś w maju skończyłem lekturę Czardasza z mangalicą Vargi (cały czas nic nie napisałem, ale może jeszcze nadrobię), a Karlo czytała tę książkę w trakcie wycieczki. Raz, że świnia jest fascynująca konsumpcyjnie; polowałem na słoninę paprykowaną z mangalicy 2 tygodnie, ale nie znalazłem! Salami z mangalicy - owszem. Kiełbasę - jak najbardziej. Słoninę nawet także, ale nie paprykowaną! Paprykowana nigdzie nie była opisana jako ta z mangalicy, tylko po prostu jako Csécsi szalonna, a zauważyłem, że wszystko z mangalicy jest skrupulatnie opisywane jako właśnie z tej świni zrobione - może Varga ma większe szczęście do sklepów a może sam sobie paprykuje słoninę z mangalicy. Dwa, że kiedy w końcu wybraliśmy się do czegoś w rodzaju mini-zoo z typowymi zwierzętami puszty (Hortobágy Pusztai Állatpark) okazało się, że te kudłate prosiaki są po prostu urocze. Spędziłem przy nich chyba z pół godziny. Czuję duchowe pokrewieństwo.

Kilka fotek mangalic, ale nie tylko:



W ramach podsumowania: pasta paprykowa Eros Pista (o ile się nie mylę: ostry Stefan) jest najlepsza; węgierscy kierowcy to wariaci, ustępują tylko szaleńcom z podkarpacia; Eger to świetna baza wypadowa do leniwych wakacji z niezobowiązującym zwiedzaniem; rodacy na kempingu to zgroza; Węgry na leniwe wakacje są znakomite.


Brak komentarzy: