czwartek, 6 listopada 2014

Skubas: Brzask

Dwa lata po fenomenalnej płycie Wilczełyko, której nie opisałem tutaj wyłącznie dlatego, że zabrakło mi słów, Skubas wraca z materiałem przynajmniej tej samej klasy.

Nie ukrywam, jestem nieco mniej podekscytowany - głównie dlatego, że płyta jest, mam wrażenie spokojniejsza. Chyba trochę bardziej oszczędna dźwiękowo. Mniej jest na niej kawałków zachęcających do ruszania nóżką, mniej wpada w ucho, trzeba się w nią raczej wsłuchać niż czekać, aż się sama narzuci.

Ale to wsłuchanie się opłaca.


Wybrałem akurat bodaj najsmutniejszą piosenkę - trochę dlatego, że ma znakomity tekst, ale trochę z prostszego powodu - do niej jest wideo. Warto uważnie posłuchać też innych tekstów. Warto spróbować wrzucić tę płytę na słuchawki, zwłaszcza jeśli ktoś jesienią śmiga do pracy bladym świtem. Oszczędna precyzja Brzasku ma szansę doskonale się skomponować z porankiem.


PS: A, i jeszcze okładka płyty - drugi raz absolutnie bezbłędna grafika.

Brak komentarzy: