Kilka dni temu doszła do mnie wiadomość o śmierci Olivera Sacksa, a akurat kilka dni wcześniej dałem radę przeczytać jego książkę.
Ta książka jest jak antyczna tragedia - wywołuje litość i trwogę. Czytałem o kolejnych przypadkach z narastającą fascynacją, ale jednocześnie czując, jak robi mi się nieco niedobrze - ze strachu, że coś takiego mogłoby przytrafić się i mnie. Niestety, spodziewane katharsis nie nadeszło. Książka się skończyła, trochę strachu pozostało.
Najbardziej jednak utkwiły mi w pamięci nieliczne fragmenty, w których autor odpływa w stronę rozważań niemal religijnych, zadając pytania o duszę. Jakie schorzenie, jaki stopień degradacji funkcji mózgu sprawia, że człowiek przestaje być istotą rozumną - i czy w takim wypadku ma on nadal duszę, czy już jej nie ma? Nie zastanawiałem się nigdy za wiele nad duszą, prawdę mówiąc, traktuję ją tu bardziej jako słowo-klucz do pytania bardziej ogólnego: do jakiego stopnia uszkodzenia mózgu człowiek jest nadal człowiekiem?
Wątek ledwo w książce zasygnalizowany. Z rozważaniami zostałem sam.
PS: Książka to jeden z prezentów ślubnych - dziękujemy!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz