Krótki tekst - w polskim wydaniu niecałe 170 stron - jak się człowiek postara, to można na raz łyknąć. Tym łatwiejsze zadanie, że historia wciąga. Pojedyncze tropy, niewyraźne ślady, niepewne podpowiedzi z pudełek po czekoladkach i cygarach, strzępy rozmów - stopniowo składają się w większe fragmenty. Czy złożą się w całość? Pędziłem przez kolejne strony, aby się dowiedzieć.
Niepokojąca atmosfera tekstu - nerwowość rozmówców bohatera, niedopowiedzenia, powracające wspomnienia - ale bardziej wrażenia, obrazy aniżeli konkrety - wszystko to współgra z zakończeniem książki.
Guy Roland (żeby nie spoilować) szuka odpowiedzi, ja szukam odpowiedzi. Czy w ogóle da się ją znaleźć?
PS: To jeden z prezentów ślubnych. Dziękujemy!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz