Mnie w zasadzie nie trzeba było przekonywać, że stwierdzenie "każdy dorosły człowiek musi mieć własne mieszkanie, a wzięcie kredytu na pół życia jest naturalną i najlepszą drogą do realizacji tego celu" to jedno z największych oszustwa jakie daliśmy sobie (my: zarówno jako społeczeństwo jak i jako indywidualni ludzie) wmówić. Sam spłacam kredyt, co prawda tylko 15-letni, ale kolejne 15 lat zostało mi oszczędzone tylko dzięki pomocy rodziców. I zastanawiam się, mimo głębokiej wdzięczności do nich i mimo poczucia, że mam luksusową sytuację, czy na pewno nie mogłoby być lepiej. Rozsądniej. Pewniej.
Filip Springer rozprawia się z tym oszustwem kompleksowo. Zahacza przy okazji o tematy pozornie niezwiązane (rynek wynajmu, kontenery dla bezdomnych), ale dzięki temu uzyskuje pełen obraz tej grozy, która się dookoła sytuacji mieszkaniowej w Polsce rozgrywa. Zaczyna od wątku historycznego, za co jestem mu osobiście wdzięczny, bo jego akurat nie znałem. "Paryż północy", owszem, też taką miałem wizję przedwojennej Warszawy. Pocztówkową, filmową.
Najbardziej frustrujące dla mnie są rozdziały o TBSach, zwłaszcza w zestawieniu z wątkiem historycznym. One pokazują, że od 100 lat nikt tutaj nie jest w stanie sięgnąć po działające i sprawdzone rozwiązania! A jeśli ktoś nawet spróbuje je wdrożyć, zaraz okazuje się, że dookoła biznesu mieszkaniowego kręci się zbyt grube lody, aby można było tak sobie po prostu myśleć o potrzebach ludzi.
Są tacy, którzy by chcieli, ale póki co oscylują w okolicach 3% społecznego poparcia. Może za 4 lata. A przez ten czas dobudujemy sobie jeszcze kilka pięter do tego ogólnonarodowego Czarnego Kota.
PS: Jakoś tak w miarę w tym samym czasie kiedy czytałem książkę, byłem na wystawie Spór o odbudowę, w ramach festiwalu Warszawa w budowie 7. Część wątków się powtarzała, dochodziły też nowe. Ogólnie wystawa znakomita, ale oczywiście zanim się zebrałem do pisania to się już dawno skończyła. Bhawo ja.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz