Nie czytałem chyba żadnego z reportaży Olszewskiego zebranych w tej książce. A przynajmniej nie pamiętam. Możliwe, że drukowane pojedynczo w gazetach miały mniejszą siłę rażenia, ale zebrane w tomie - są druzgocące.
Olszewski nie podejmuje tematów lekkich ani przyjemnych. Zwykle pisze o rzeczach trudnych - o niesprawiedliwości, o krzywdzie, o biedzie, o błędach systemu. Nawet jeśli jest w tekście bohater pozytywny, to zwykle jest on w tarapatach. Ponad 250 stron takiego przekazu skutecznie leczy z jakiegokolwiek optymizmu na dłuższy czas.
Nie oznacza to, że nie warto sięgnąć po ten zbiór - teksty są doskonale napisane. Co najwyżej, warto sobie rozłożyć lekturę na raty. Przeplatać np. z Muminkami. Nie czytać ponurą jesienią.
Ale czytać.
Niektóre z tekstów zapewne przynajmniej w części się już zdezaktualizowały, najwcześniejsze są z 2003. Do innych jest dopisane postscriptum. Ale nie mam żadnych wątpliwości, że niektóre sygnalizowane dekadę temu problemy do dziś są żywe. O czym warto, mieszkając w sytej Warszawie, pamiętać.
PS: To kolejny z prezentów ślubnych, dzięki!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz