poniedziałek, 9 listopada 2009

Baker, Robin: Wojny plemników. Niewierność, konflikt płci oraz inne batalie łóżkowe

Angielski tytuł: Sperm Wars - he, he, he...

Koncept książki jest taki, że mężczyźni - często nieświadomie, a więc raczej: ciała mężczyzn niż mężczyźni, dążą do umieszczenia swojego nasienia w jak największej ilości kobiet, kobiety natomiast (znowu: raczej ciała kobiet) do tego, aby jak najlepiej wyregulować to, jacy mężczyźni i w jakich momentach tego nasienia im dostarczają. Jednym z mechanizmów tej regulacji jest doprowadzanie do wojen plemników, czyli do sytuacji, w których sperma więcej niż jednego mężczyzny konkuruje ze sobą w ciele kobiety o szansę na zapłodnienie. Lepsza sperma (czyli: od lepszego siłowo lub strategicznie partnera) wygrywa, kobieta rozmnaża się z lepszym partnerem.

W zasadzie wszystkie seksualne zachowania człowieka: zdrada, masturbacja, gwałty, seks oralny, homoseksualizm, biseksualizm, prostytucja, są podporządkowane temu ogólnemu mechanizmowi. Służy mu także specjalizacja plemników - w spermie występują różne rodzaje plemników, wyspecjalizowane nie tylko w zapładnianiu, ale też w walce z plemnikami innych mężczyzn, w blokowaniu im drogi etc.

Nie znam się na tyle na naukowych podstawach tej książki, żeby stwierdzić, czy to wszystko jest potwierdzone i sprawdzone - ale krótkie googlanie doprowadziło mnie do tego artykułu, w którym np. można przeczytać, że:

Other parts of the theories for specialist sperm were severely criticised, when in a review of Baker and Bellis’s book, Roger Short pointed out that the sperm which had been designated ‘egg-getters’ were about as likely to be egg-getters as they were to contain little men. Twenty years previously, Short and three colleagues had published a paper in the scientific journal Nature, pointing out that these large-headed sperm were in fact production errors carrying twice the normal chromosome complement, and as a consequence they were incapable of producing a normal embryo. Somehow, Baker and Bellis had overlooked this publication.


Zakładam, że skoro mogli przeoczyć jeden z drobiazgów, na których w zasadzie ufundowana jest ta książka, to może mogli przeoczyć tez kilka innych.
Poza tym miałem czasami podczas lektury takie wrażenie, że oczywiście, prawdopodobnie da się wszystkie seksualne zachowania człowieka zredukować tylko do biologii, ale po co? Ja chyba jednak wolę zachować przekonanie, że odrobinę kontroli nad tym wszystkim sprawuję świadomie ja, a nie tylko moje ciało. I że mi nie zawsze musi chodzić akurat o dostarczenie nasienia; czasami, może, nie za często, ale jednak - o taki detal jak bliskość drugiego człowieka, czy coś ;>

Tak czy tak, jeśli ktoś się na biologii w podstawówce nie rumienił na dźwięk takich słów jak pochwa czy penis a lubi się czegoś o świecie dookoła dowiadywać, to przeczytać warto.

Brak komentarzy: