poniedziałek, 1 lutego 2010

Żadan, Serhij: Hymn demokratycznej młodzieży

Myślę, że chciała mi powiedzieć coś takiego - póki jesteś wolny, póki odpowiadasz za własne czyny, póki nazywasz rzeczy po imieniu, nie ma co się bać życia, ono w pełni zależy od ciebie, w pełni się tobie podporządkowuje. Możesz przyglądać się mu z bliska i odchodzić od niego na dużą odległość, możesz je poganiać albo zatrzymywać. Wszystko w tym życiu zależy od ciebie, póki sam nie zależysz od nikogo. Natomiast jakakolwiek próba wybudowania murów obronnych, okopania się, zabezpieczenia swojego bytowania i stabilizacji zawsze prowadzi do utraty kontroli nad sytuacją, życie w tym wypadku wyślizguje się z rak niczym latawiec, i zostajesz sam na sam ze swoim strachem i niepewnością. Jakakolwiek próba zbudowania czegoś stałego w tym życiu z góry skazana jest na porażkę, to tak samo, jak budować coś na środku szybko płynącej wody - woda i tak porwie twoje materiały budowlane, mijając cię chłodno i obojętnie. Zawsze masz wybór - albo łapać się przypadkowych pojedynczych gałęzi, które przepływają obok, i starać się je połączyć, i zatrzymać niepowstrzymany potok, albo poddać się mu, temu potokowi, pozwolić mu nieść się do przodu, czując, jak głęboka jest ta woda, a ten prąd - porywający, i rozkoszować się szansą przepłynięcia jeszcze kilku metrów razem z całą wodą tego świata. Dlatego że do końca dopłynie tylko ten, kto od początku nie bał się utonąć, kto znajdował wielką miłość, kto czuł słodką radość, kto przeżywał wielką rozpacz, to właśnie on dopłynie do końca. Oczywiście, jeśli nie odpadnie.

[s. 169-170]

Kurczę, jaka to jest pesymistyczna książka. Obraz, jaki buduje, ta rzeka, której można się tylko poddać - przerażający. Bo co to za kontrola? Żadna kontrola - uświadomienie sobie, że innej drogi niż poddanie się nurtowi nie ma. I kiedy

Kiedy pewnego ranka budzisz się i rozumiesz, że wszystko jest bardzo źle, ona odeszła, jeszcze wczoraj mogłeś ja zatrzymać, mogłeś wszystko naprawić, a dzisiaj jest już za późno, i teraz zostajesz sam ze sobą, i jej nie będzie przez jakieś najbliższe pięćdziesiąt lat, może i sześćdziesiąt, to na jak długo wystarczy ci jeszcze chęci i umiejętności, by bez niej przeżyć. Uświadamiasz sobie to i nagle ogarnia cię wielka i bezgraniczna rozpacz, i pot występuje, niczym klaun na arenie, na twojej nieszczęsnej skórze, i pamięć odmawia współpracy, chociaż od tego tez się nie umiera, od tego przeciwnie - otwierają się wszystkie krany i wylatują wszystkie pokrywy kanalizacyjne, mówisz, wszystko dobrze, jestem w porządku, dam radę, wszystko doskonale i za każdym razem boleśnie się uderzasz, trafiając na te pustki powstałe w przestrzeni po niej, na wszystkie te powietrzne tunele i korytarze, które zapełniała swoim głosem i w których teraz zamieszkują potwory i gady jej nieobecności, wszystko dobrze, mówisz, dam radę, jestem w porządku, od tego jeszcze nikt nie umarł, jeszcze jedna noc, jeszcze kilka godzin na terenach usianych czarnym pieprzem, potłuczonym szkłem, na gorącym piasku przemieszanym z gilzami i okruchami tytoniu, w ubraniu, które nosiliście razem, pod niebem, które zostało teraz tylko dla ciebie [...].

[s. 6-7]

- to tak naprawdę - gówno, gówno, wczoraj też nic nie mogłeś zmienić, może mogłeś zmienić kolejność czy długość wydarzeń w tej sekwencji, ale ostatecznego wyniku na pewno nie, ostateczny wynik jest zawsze taki sam, nie ma niczego. Niesamowicie smutny przekaz i wcale mi się nie podoba, chociaż doświadczenie wskazuje, że nie jest pozbawiony sensu, to jednak znacznie mi lepiej, gdy nie przyjmuję go do wiadomości.

Bardzo mi się spodobało konstruowanie opowieści - zaczęło się tak, jakby to znowu był zbiór opowiadań, potem następowało stopniowe przenikanie zdarzeń, imion, aż w końcu okazało się, że jednak to była powieść. Bardzo dobra powieść, tylko nie należy jej czytać jak się jest w czarnej otchłani rozpaczy, albo jeśli się jest dziecięciem wrażliwym i łatwo się przyjmuje przeczytane idee jako swoje. To wtedy nie, zdecydowanie nie.

To wtedy można przeczytać tylko ten fragment ze stron 98-103 (moje wydanie: Czarne, Wołowiec 2008); wędrówka przez pociąg, jedenaście wagonów typu plackart, kto chociaż raz poczuł ten zapach, zrozumie; sam ten fragment warto a nawet należy przeczytać, niezależnie od stanu ducha.

Brak komentarzy: