środa, 8 grudnia 2010

Wszystko to pic na wodę fotomontaż

Po tym jak napisałem o Dark City, że to rewelka na miarę Matriksa albo i lepiej (czy coś jak to), na fejsiuniu zaprotestował Majk-Wieczny-Malkontent mówiąc, że może z palca sypnąć tytułami znacznie lepszych filmów eksplorujących koncepcję virtual reality. I sypnął. Na część jego sugestii zareagowałem intuicyjnym sprzeciwem - wydawało mi się, że są fundamentalne różnice w podejściu do tego vr pomiędzy nimi a dwoma wymienionymi na początku. Części nie znałem.
Do dziś uzupełniłem zaległości i mogę pokusić się o próbę zestawienia.

Tytuł Czy istnieje "normalny świat zewnętrzny"? Czy bohater dostał się do vr z własnej woli / świadomie? Czy bohater może wyjść z vr?
Andy i Larry Wachowski: Matrix Nie1 Nie Nie2
Alex Proyas: Dark City Nie Nie Nie3
Christopher Nolan: Inception Tak Tak Tak
Richard Linklater: A Scanner Darkly Tak/Nie4 Nie Nie
David Cronenberg: eXistenZ Tak Tak Tak
Cameron Crowe: Vanilla Sky Tak Tak Nie5
Paul Verhoeven: Pamięć absolutna Tak Nie6 Tak
Steven Lisberger: Tron7 Tak Nie Tak
Josef Rusnak: The Thirteenth Floor Tak8 Nie Tak

[1] Jest tak zdeformowany i opresyjny, że wyjście z vr nie stanowi powrotu do żadnej "normalności" w interpretacji widza.
[2] Z powodu opisanego powyżej. Może tylko wpaść z deszczu pod rynnę.
[3] Może przejąć kontrolę nad vr, ale nie ma żadnego "zewnątrz".
[4] Ta sytuacja balansowania pomiędzy narkotycznym odurzeniem a permanentną inwigilacją jest teoretycznie do zmiany, ostatecznie to ludzie sami wygenerowali sobie taki świat, ale w praktyce sytuacja jest beznadziejna. Tak bym widział pesymistyczne przesłanie tego filmu.
[5] Może, pod warunkiem zaakceptopwania rychłej śmierci ze starości, OIDP - tego filmu sobie nie przypomniałem teraz na potrzeby zestawienia, może źle pamiętam.
[6] Generalnie "zamazywanie pamięci" jest operacją dobrowolną, ale akurat ten bohater został jej poddany bez zgody - OIDP.
[7] Tego mi Majk nie sugerował, przypadkiem oglądałem w tym samym czasie i okazało się, że tematyka podobna. Choć oczywiście podejście kompletnie inne i inna realizacja, ostatecznie ten film od pozostałych dzieli blisko 20 lat.
[8] Albo i nie - w finałowej scenie bohater przyjął na wiarę, że wydostał się do prawdziwego świata, nie próbował wyjechać za miasto i jechać do oporu ;)


Po takim zestawieniu podtrzymuję moją opinię, że jeśli chodzi o zupełne podstawy konstrukcyjne opowiadanej historii, Dark City i Matrix są filmami zupełnie innymi od pozostałych. W zasadzie tylko one ukazują vr jako coś nadanego z góry, jako coś, w czym można obudzić się pewnego dnia - to znaczy uzyskać świadomość przebywania w vr, i co gorsza - nie mieć wyjścia z tej sytuacji. w Pozostałych filmach to vr to rodzaj gry, albo wyzwania, przygody, czasem nieporozumienia lub kary, ale zawsze istnieje pewien zewnętrzny świat, do którego można - zwykle z trudem, nie bez przeszkód, z narażeniem życia, ale można się wydostać.
Filmy różnią się także w ocenie tego vr. Są takie, które zdają się mówić (jak 13th floor), że to zabawa niebezpieczna, gra, w którą grać nie wolno - inne (Incepcja) nadają wszystkiemu posmak stosunkowo bezpiecznej, choć oczywiście niepożądanej przez ogół spokojnych mieszczan tej ziemi, awanturniczej przygody, czy nawet pewnego rodzaju luksusu (Vanilla Sky).

Tak czy owak, są to filmy z gruntu inne niż Dark City i Matrix - te bowiem proponują zadać sobie pytanie: "a co, jeśli nasz świat to faktycznie tylko iluzja, i co, jeśli z tej iluzji nie ma wyjścia?".

Z całego tego zestawienia jeszcze tylko dwie pozycje delikatnie wyróżniają się, jeśli chodzi o pomysł: A Scanner Darkly zaskakuje niezwykle mrocznym przesłaniem - to nasz świat my sami (my - w sensie rządy, które wybieraliśmy, wybory, których dokonywaliśmy, dyktowane głupotą, wygodnictwem, lenistwem etc.) zmieniliśmy w vr, z której nie ma już ucieczki; 13th floor finałowym niedopowiedzeniem, bo ja interpretuję je na korzyść filmu jako niedopowiedzenie (można na niekorzyść - jako tandetny happy end) oraz spostrzeżeniem, że to, co kreowane jest wewnątrz vr również w pewnym sensie zasługuje na miano życia.


No, to teraz czekam na majkowe protesty, a tymczasem sobie ku pamięci krótkie opinie o w/w:

  • Christopher Nolan: Inception - znakomita przygodówka. Czysta rozrywka, świetne efekty, prosto rozrysowany plan gry,no naprawdę miodzio. Tylko te wątki rodzinne miejscami nieco przesłodzone.
  • Richard Linklater: A Scanner Darkly - mocne uderzenie. Ogląda się czasami męcząco, z uwagi na "narkotyczne" zachowania bohaterów, ale generalnie warto się przebić, w pesymistyczny sposób daje do myślenia. Godna odnotowania koncepcja graficzna, wcześniej takiej nie widziałem.
  • David Cronenberg: eXistenZ - trochę pierwowzór Incepcji, tylko bardziej odrażający i z małą ilością efektów. Ale ogląda się pysznie.
  • Cameron Crowe: Vanilla Sky - nie pamiętam, dawno oglądałem.
  • Paul Verhoeven: Pamięć absolutna - jw.
  • Steven Lisberger: Tron - niby klasyk, ale zestarzał się brzydko. Czekam na Legacy.
  • Josef Rusnak: The Thirteenth Floor - bardzo ładny film, w zasadzie prawie do końca nie wiedziałem o co chodzi i co jest grane. A na końcu albo rozczarowanie tandetą albo porozumiewawcze mrugnięcie okiem. Ja wolę wierzyć w to drugie. Generalnie warto.

Brak komentarzy: