Prawdziwego męstwa wymagało nieokazanie rozczarowania po tym filmie.
W zestawieniu z poprzednimi dokonaniami Coenów jest to produkcja zaskakująca brakiem sensu - ta produkcja jest, ale jednocześnie jest o niczym. Interpretacja w kontekście tytułu jest tak oczywista, że gdyby miało chodzić tylko o nią, możnaby sobie darować oglądanie. Interpretacja w kierunku hołdu dla gatunku westernowego jest kompletnie niemożliwa - bohaterowie tej opowieści nie kończą ani na pomnikach ani we wdzięcznej pamięci ludzi, Rooster umiera jako zapijaczony dziadek w objazdowym cyrku, Mattie do końca życia jest samotną, zdziwaczałą starą panną. Nasunęła mi się więc interpretacja odwrotna - jako dekonstrukcji westernowego mitu. Postanowiłem ją więc eksplorować i obejrzałem sobie oryginalny True Grit, z 1969 roku. I już byłem cały szczęśliwy, bo to był prawdziwy western z happy endem, i już-już moje rozpoznania interpretacyjne się potwierdzały w kontekście, ale niestety poszperałem głębiej i okazało się, że oba filmy bazowały na książce - True Grit Charlesa Portisa z 1968 roku. Książce, która - przeczytałem tylko angielskie streszczenie, więc nie znam detali - była w wymowie zbieżna z filmem Coenów. Ich ekranizacja jest dokładna, wersja z 1969 roku była bardzo optymistyczą interpretacją dokonaną na potrzeby gatunku.
I teraz to już kompletnie nie wiem co myśleć. Wychodzi bowiem na to, że w filmie jest dokładnie tyle znaczenia, ile niesie tytuł - czyli niestety żałośnie mało.
I kogo winić za znajdowaną pustkę? Twórcę książki czy twórców filmu?
Ech. Smuteczek z tych ostatnich Coenów, smuteczek.
Smuteczek oczywiście tylko na poziomie interpretacji, bo na poziomie bieżącego odbioru to było mnóstwo uciech, film wyszedł bardzo dowcipny. Chociaż miałem zabawną obserwację, że chyba publiczność oczekiwała jeszcze bardziej dowcipnego. Tak jakby hasło "bracia Coen" uruchamiało w widzach mechanizm rechotania się co 3 minuty bez względu na to, co w danej chwili dzieje się na ekranie. Przynajmniej tak reagowali w Kinotece w niedzielny wieczór kilka tygodni temu.
To jeszcze sobie tylko zanotuję skojarzenie sceny nocnej, szaleńczej jazdy konno z chorym dzieckiem na rękach z Królem Olch Goethego i już zakończę o tym filmie. Bo nie ma o czym mówić, niestety.
Technikalia -
wersja Coenów:
http://www.filmweb.pl/film/Prawdziwe+m%C4%99stwo-2010-506212
wersja z 1969 roku:
http://www.filmweb.pl/film/Prawdziwe+m%C4%99stwo-1969-8852
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz