Osłuchuję się od trzech dni. Przyjemnie się tego słucha, ale tak - bez rewelacji. No, słucha się. No, jest miło. Teksty - dobre, bez tandety. Ale żadnego odkrycia. Muzyka gładka. Ale bez emocji. Nawet wspólne dokonanie z Nosowską nie podnosi średniego poziomu.
Na pytanie padające w Szach-Mat: dlaczego miałbyś ściągnąć albo kupić mnie - niestety muszę odpowiedzieć: nie wiem. Nie widzę powodu. Wybrałem opcję trzecią, pożyczyłem do przesłuchania. I raczej nie kupię.
Pewnie z czasem wyklaruje mi się jakaś piosenka na tej płycie najlepsza, faworyt znaczy ;>
Póki co wyklarowała mi się tylko jedna absolutna i bezdyskusyjna żenada. Ej, bez żartów, jak można było popełnić coś takiego? Na wszystkich płaszczyznach - i jako zachowanie, i jako włażenie w dupę sponsorowi, i jako dokonanie muzyczne - jest to żenujące. Przez te trzy minuty i czterdzieści sekund, które trwa utwór Skuter, Sidney Polak dokonuje autokompromitacji ostatecznej:
___
OK, update. Są trzy piosenki, które naprawdę polubiłem:
To był dzień w Warszawie, Wieżowce i SOS.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
jest jeden powod ;)
jaki? poza Twoją sympatią i wywiadem, do którego zapodałbyś link, bo jakoś przegapiłem.
Prześlij komentarz