poniedziałek, 21 września 2009

Tarantino, Quentin: Bękarty Wojny



Rzeźnia i sieczka większa od 'Death Proof', ale mniejsza, OIDP, od 'Kill Bill'. Czyli, jak dla mnie, w doskonałej ilości. Przy tym rewelacyjnie śmieszna: na długo zapamiętam duet - porucznik Aldo Raine - w ogóle - a w szczególności mówiący po włosku, a naprzeciwko niego pułkownik Hans Landa, ze swoją uroczą austriacką fajką i szklanką mleka.

I jeszcze jeden drobiazg: podoba mi się powrót do sposobu opowiadania, czy raczej splatania historii, który pamiętam z 'Pulp Fiction': różne wątki rozwijają się niezależnie i łączą w scenie finałowej. Przy dość topornie pod tym względem opowiedzinym 'Death Proof', o 'Kill Bill' już nie wspominam, finezja poprowadzenia akcji tutaj bardzo przyjemnie mnie zaskoczyła.

Kiedy to napisałem, zastanowiłem się, że chyba słowo 'finezja' jakoś mi jednak nie gra z tym filmem. Ale, niech zostanie ;)

Technikalia: http://www.imdb.com/title/tt0361748/



Update z 18.10.2009: Trafiłem na ten film znowu, wczoraj, i jest to IMHO najlepsze dokonanie Tarantino od czasu Pulp Fiction. Pewnie jeszcze nie raz obejrzę.

Brak komentarzy: