Józef Kapuściński nie bardzo miał pojęcie, czym zajmuje się syn. Bywał oburzony porozkładanymi na podłodze gazetami z nazwiskiem "Kapuściński", które można bezkarnie deptać i wykładać nimi kosz na śmieci. Był człowiekiem sumiennym i obowiązkowym, który - jak sam utrzymywał - nigdy w życiu nie spóźnił się na lekcje. Irytowało go, że syn siedzi zamknięty w pokoju i coś robi (to znaczy: pisze), zamiast chodzić do pracy i zarabiać na rodzinę. Bo przecież pracuje ten, kto chodzi do pracy, a nie ten, co siedzi całe dnie w domu.
Kiedyś przyjechał w odwiedziny do syna i synowej.
- Byłeś dziś, Rysiu, w pracy?
- Byłem, tato, byłem.
- A na którą poszedłeś?
- Na ósmą, tato, na ósmą - łgał syn, żeby nie toczyć z ojcem dyskusji, które do niczego nie prowadzą.
[...]
Siostra Kapuścińskiego, Barbara, powiedziała mi, że ojciec, który zmarł w siedemdziesiątym siódmym roku, do końca życia nie rozumiał, co właściwie robi Rysiek ani kim jest.
[s. 35]
Znakomicie napisana, wciągająca opowieść, której autor wykonał naprawdę mnóstwo pracy poszukiwawczej, badawczej, przeprowadził mnóstwo rozmów, odgrzebał przykurzone wątki, motywy i wydarzenia, zebrał różne opinie - słowem, naprawdę solidnie przygotował się do pracy. Kapuścińskiego opisał wnikliwie; miałem podczas lektury wrażenie, że wszędzie tam, gdzie postawa bohatera tej opowieści mogła być kontrowersyjna, gdzie jego zachowanie mogło być różnie oceniane, postarał się o sądy z wielu stron i raczej otwierał czytelnikowi pole do samodzielnej oceny na podstawie faktów niż zamykał dyskusję kategorycznymi opiniami.
Zresztą trzeba przyznać, że materiał do opowieści trafił się Domosławskiemu znakomity. Kapuściński był człowiekiem ciekawym zawodowo i - jak się okazuje - także prywatnie. Podkreślam: ciekawym, bo z książki wcale nie wynika jednoznacznie pozytywna opinia o nim jako o ojcu, bracie, mężu, przyjacielu etc. Ale z całą pewnością wyłania się obraz - właśnie ciekawy.
Z całą pewnością jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś o Kapuścińskim, jeśli główne pytania, jakie sobie postawi przed lekturą to będą: co w zasadzie pisałeś? czemu pisałeś tak, jak pisałeś? co sprawiło, że robiłeś to, co robiłeś? - odłoży książkę usatysfakcjonowany.
Na pewno rozczarują się tym tekstem ci, którzy - po przedpremierowej aferze, o charakterze, jak widać po lekturze, wyraźnie marketingowym - liczyli na sensację. Oczywiście są standardowe chyba dla większości ludzi konteksty trudnego charakteru i funkcjonowania w związkach, oraz standardowe dla większości ludzi żyjących w PRL konteksty stosunku do ustroju oraz kontaktów z władzą, ale ich eksploracja naprawdę nie przynosi sensacji. Bez indeksów, spisów etc. książka ma 569 stron. Zainteresowanym dobrą lekturą szczerze polecam. Tropicielom sensacji odradzam - można w tym czasie obadać kilka odcinków 'Z archiwum X', wysiłek czasowy porównywalny, intelektualny mniejszy, a ile emocji!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz