Technikalia: http://www.filmweb.pl/f95302/Upadek+domu+Usher%C3%B3w,1928
Nie oglądałem w życiu zbyt wiele tak starych filmów i nie jest to moja ulubiona rozrywka. Nie zachwycam się szczególnie tamtym sposobem kręcenia, stylem aktorskiej ekspresji, manipulacją muzyką wobec skromnych możliwości podkładania głosów etc.
Ale ten film daje radę. Zapewne w sporej części to zasługa Edgara Allana Poe, ale nie rozbijając zasługi na kawałki: film daje radę. Skutecznie stwarza klimat niesamowitości i grozy. W zasadzie można nawet powiedzieć, że przypomina o co chodzi w stwarzaniu klimatu grozy: nie o wymyślnie potworne postaci dokonujące wymyślnie potwornych i widowiskowo krwawych czynów, ale właśnie o stworzenie nękającej nieobecności, co do której nie ma pewności, kiedy przestaje być nieobecnością a zaczyna być niewidoczną obecnością.
I nawet jeśli w tak starym filmie zostało to przeprowadzone - z dzisiejszej perspektywy - naiwnie, upadającymi książkami, poruszającą się zasłoną, to i tak wyraża esencję.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz