piątek, 19 marca 2010

Białoszewski, Miron: Chamowo

2 listopada, niedziela
[...]
Żoliborski pies został przezwany Kanapon albo Niespodziana. Bo nikt się nie spodziewa, patrząc na niego, z przodu, że będzie taki długi z boku.
Przyjaciele naszych przyjaciów wtedy zaczynają zostawać naszymi przyjaciółmi, kiedy z nimi dochodzimy do obgadywania naszego wspólnego przyjaciela.
[s. 207]


niedziela
[...]
"I stworzył Bóg wieloryby wielkie, i wszelką duszę żyjącą i ruszającą się."
Wiesio czytał kiedyś o Mojżeszu i był zawiedziony, że sam Mojżesz nic od siebie nie potrafił, wszystko dyktował mu Bóg.

Lu. mówi
- Jahwe nie tylko jest traktowany za pan brat, ale daje się przekonać. Bo już machnął ręką na Izraela. Mojżesz go znów prosi, namawia. "Panie, a cóż powie o Tobie Farao?" Wziął go na ambit.

Lu. przeciw niedokształceniu uczonych
- Nie ma osobnego cytatu, że wiara przenosi góry. Jest tylko, że "choćbyś miał wiarę, która przenosi góry, niczym jest bez miłości".

Lu. w dzieciństwie usłyszał, że biblijny Józef jako chłopiec nosił kolorową szatę. Nigdy odtąd nie mogą Lu. zaskoczyć żadne kolory. Po tamtej wizji. Nic jej nie dorówna.

Mój numer kodu pocztowego 03 969. Teraz to chyba zapamiętam, bo 969 lat żył Matuzalem. Trzy - Trójca. Zero było na początku.
[s. 239-240]



sobota, 8 maja 1976
[...]
Mały chłopczyk prosi o dedykację na urodziny dla tatusia. Mała dziewczynka chce zaświadczenie, że tu była. Podaje mi Pierwszy dzień wolności Kruczkowskiego. Piszę na tym: "Kruczkowski dawno umarł. Danusia Hossczewska była na Kiermaszu Książki, co poświadcza w imieniu swoim i Państwowego Instytutu Wydawniczego Miron Białoszewski."
[s. 341]



19 czerwca
Minął rok mieszkania tu. Przyzwyczaiłem się całkowicie. Tyle że nagle trzy dni temu stanąłem w oknie
- Co ja robię tu na Pradze? To już naprawdę nie wrócę na plac Dąbrowskiego? Do Śródmieścia?
Zgasiłem zaraz w sobie tę chętkę, jak i chętkę papierosową. Nie marzę o papierosie, ale w każdej chwili bym zapalił.
To niepalenie i mieszkanie na Pradze ma poparcie w innych obcościach. Spoglądam na faceta w szybie sklepowych drzwi. Gruby, stary, brzydki, obcy. A przecież takiego mnie widzą. Wciąż nie przyzwyczaiłem się do swojego podstarzałego, brzydkiego wyglądu. Nie chcę go uznać. To ja na niby tylko. Od niedawna i na niedługo. Taki nieprzewidziany, dodatkowy.
Ostatnio brak sił.
[s. 384]

Powybierane te cytaty chaotycznie, bo taki jest ten pamiętnik - chaotyczny. O wszystkim i o niczym. O starym drzewie, które jednak przesadzono - dobrze, że w obrębie tego samego parku. O człowieku, który funkcjonuje zupełnie w oderwaniu. Od przyczyn i celów, od pór dnia, od miejsc.

Dla Warszawy warto przeczytać. Jak powstawała. Z czego: gdzie, z jakiego materiału ludzkiego, w jakiej skali. Chamowo. 1975-1976. Trochę później następne 'chamowa' - Ursynów chociażby. Pewne rzeczy, wrażenia, w sumie zostały do dzisiaj, jak choćby ten moment, kiedy się tramwajem wyjeżdża za cm. Bródnowski, a tam nagle całe nowe miasto.
Nie wiem, kto poza varsavianistami mógłby czytać tę książkę. Groupies Białoszewskiego? Filolodzy może. Historycy. Nikt, kto po prostu lubi Białoszewskiego, coś tam czytał, nie za wiele - chyba nie. Zbyt to hermetyczne, pokręcone. W zasadzie, tak jak powyżej widać, króciutkie fragmenty tylko przemawiają. Owszem, widać tam człowieka o niespotykanej wrażliwości, o fantastycznym zmyśle językowym, ale chyba skłaniałbym się ku temu, żeby pisarza poznawać przez jego utwory raczej niż przez jego wyjątkową osobowość uwidocznioną w dzienniku.

Brak komentarzy: