Radość w domu i w zagrodzie, Vespa wydała nową płytę i przyjechała na koncert do Warszawy!
Start jest mocny - Vespa Pany buja i zaprasza do zabawy.
Potem jest nieco zbyt spokojnie jak na mój gust. Nie, że źle. Przy kawałkach z tej płyty nie da się nie bujać, nie skakać i nie uśmiechać, ale na poprzednich płytach była, mam wrażenie, większa równowaga pomiędzy bardziej energetycznymi kawałkami do ska-ska-skakania (ach, Polska miejska), a łagodniejszymi, do kręcenia bioderkiem. A tutaj jest wyraźna przewaga tych spokojniejszych. Przy czym to nie jest tak naprawdę wada płyty, trochę szukanie dziury w całym. Obejście problemu jest proste, należy zmontować sobie playlistę ze wszystkich płyt zespołu i włączyć losowe odtwarzanie.
Muzyka to jedno, natomiast warto odnotować teksty - niektóre, tak jak To tyle dziś kosztuje, są przemistrzowskie: Co więcej w planach nie miałem poznać żadnej migotki co takie czary roztacza - score!
A koncert - trochę mniej energetyczny niż listopadowy, ale i tak znakomity. No i dobrze było przypomnieć sobie dzięki fachowemu instruktażowi, jak się tańczy ska :D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz