niedziela, 5 kwietnia 2009

Tokarczuk, Olga: Bieguni

Co mówiła zakutana biegunka

Kiwaj się, ruszaj się, ruszaj. Tylko tak mu umkniesz. Ten, kto rządzi światem, nie ma władzy nad ruchem i wie, że nasze ciało w ruchu jest święte, tylko wtedy mu uciekasz, kiedy się poruszasz. On zaś sprawuje rządy nad tym, co nieruchome i zmartwiałe, nad tym, co bezwolne i bezwładne.
Więc ruszaj się, kiwaj, kołysz, idź, biegnij, uciekaj, gdy tylko się zapomnisz i staniesz, pochwycą cię jego wielkie ręce, zamienią cię w kukiełkę, owieje cię jego oddech, cuchnący dymem i spalinami, i wielkimi śmietniskami za miastem. On zamieni twoją barwną duszę w małą i płaską duszyczkę, wyciętą z papieru, z gazety, i będzie ci groził ogniem, chorobą i wojną, będzie cię straszył, aż stracisz spokój i przestaniesz spać. Oznaczy cię i w pisze w swoje rejestry, da ci dokument tego upadku. Zajmie ci myśli nieważnymi rzeczami, co kupić, a co sprzedać, gdzie taniej, a gdzie drożej. Będziesz się odtąd martwić drobiazgami - ceną benzyny i jak ona wpłynie na spłatę kredytu. Będziesz przeżywać każdy dzień jakbyś żyła za karę, lecz kto popełnił zbrodnię i jaką i kiedy, nie dowiesz się nigdy.


[s. 291-292]

To powyżej to reklama. Przeczytałem tę książkę po raz drugi i po raz drugi jestem zachwycony. To jest książka, do której można i warto wracać. A poniżej, to dla mnie, żebym zapamiętał ;>

Istnieją kraje, w których ludzie mówią po angielsku. Ale nie mówią tak jak my, którzy mamy własny język ukryty w bagażach podręcznych, w kosmetyczkach, angielskiego zaś używamy tylko w podróży, w obcych krajach i do obcych ludzi. Trudno to sobie wyobrazić, ale angielski jest ich językiem prawdziwym! Często jedynym. Nie mają do czego wracać ani zwrócić się w chwilach zwątpienia.
Jakże muszą się czuć zagubieni w świecie, gdzie każda instrukcja, każde słowo najgłupszej piosenki, menu w restauracjach, najbłahsza korespondencja handlowa, przyciski w windzie są w ich prywatnym języku. Mówiąc, mogą być w każdej chwili zrozumiani przez każdego, a ich zapiski trzeba chyba specjalnie szyfrować. Gdziekolwiek się znajdą, wszyscy mają do nich nieograniczony dostęp, wszyscy i wszystko.

[s. 199]

Lecz dziś wiem jedno: ten, kto szuka porządku, niech unika psychologii. [...]
Mieli rację ci, którzy mówili, że tego kierunku nie wybiera się z powodu przyszłej pracy, ciekawości czy powołania do pomocy innym, lecz z innej bardzo prostej przyczyny. Podejrzewam, że wszyscy mieliśmy jakiś głęboko ukryty defekt, choć zapewne sprawialiśmy wrażenie inteligentnych, zdrowych młodych ludzi - defekt był zamaskowany, sprawnie zakamuflowany na egzaminach wstępnych. Kłębek emocji ciasno splątany, sfilcowany jak te dziwne guzy, które znajduje się czasem w ludzkim ciele i które można zobaczyć w każdym szanującym się muzeum anatomopatologii. Ale i może nasi egzaminatorzy byli ludźmi tego samego rodzaju i w rzeczywistości wiedzieli co robią? Bylibyśmy zatem ich dziedzicami. Kiedy na drugim roku omawialiśmy funkcjonowanie mechanizmów obronnych i odkrywaliśmy z podziwem potęgę tej części naszej psychiki - zaczynaliśmy rozumieć, że gdyby nie istniały racjonalizacja, sublimacja, wyparcie, te wszystkie sztuczki, którymi raczymy samych siebie, że gdyby można było spojrzeć na świat bez żadnej ochrony, uczciwie i odważnie - pękłyby nam serca.

[s. 16-17]

Życie prywatne ułożył sobie zgrabnie i niekłopotliwie. Zdecydowanie lepiej się czuł mieszkając sam; potrzeby seksualne zaspokajał ze swoimi studentkami, które najpierw ostrożnie zapraszał na kawę. Wiedział, że to niedozwolone, ale wychodził z socjo-biologicznego założenia, że uniwersytet to jego naturalny rewir, a one są w końcu dorosłymi kobietami, wiedzą, co robią. [...] Nie był chyba zdolny do romansu; zawsze używał prezerwatywy, a potrzeby miał niewygórowane, ponieważ ogromna część jego popędu ulegała samoistnej sublimacji. Dlatego z ta sferą jego życia nie wiązał się żaden problem, żaden mroczny cień, żadna tajemnica.

[s. 152]

Brak komentarzy: