wtorek, 15 grudnia 2009

Mankell, Henning: Mężczyzna, który się uśmiechał

Drugi wieczór z Mankellem, znowu 4 godziny, tym razem tylko 360 stron. Nie tak ciekawa ta książka, jak poprzednia ;)

1. Maleństwo mnie opierdoliła, że z dupy zacząłem czytać, bo powinienem chronologicznie. Ale to mi się podoba, takie Jameso-Bondowskie to jest, że historia głównego bohatera owszem, jakoś spaja całość, ale każda książka daje się czytać osobno.

2. Tak sobie myślę - nie pamiętam żadnego filmu ani serialu kryminalnego z USA z pierwszej połowy lat 90. W tej chwili jestem przyzwyczajony do dynamiki działania policji z seriali typu CSI i ta szwedzka policja z książek Mankella wydaje mi się najbardziej nudną, dupowatą i nieporadną organizacją ever. I teraz nie wiem, gdzie tkwi różnica: w pracy policji pomiędzy rokiem 1994 a 2009? w obrazowaniu tej pracy w książce i w filmie? w pracy policji hamerykańskiej i szwedzkiej? czy w stylu pisarskim Mankella?

Jeśli ktoś ma więcej danych porównawczych to poproszę :)

2 komentarze:

malenstwo pisze...

U Marininy i jej moskiewskich milicjantów tez ciężko o jakąś hiper super szybką akcję. Wiec czuj się spaczony po prostu przez siesaje :P

donwito.net pisze...

ok, jestem dzieckiem hamerykańskich seriali. dzięki, odnalazłem swoją tożsamość i od razu mi lepiej :)