Nie jestem pewien, czy mam ochotę wierzyć w przeznaczenie, a ten film mi mówi, że kiedy chodzi o miłość, to w zasadzie żadna inna możliwość niż przeznaczenie nie istnieje. Prowadzi do niego mnóstwo przypadkowych, drobnych wydarzeń, po drodze może się wydawać, że dzieje się (i w ostateczności stanie się) coś zupełnie innego, ale to tylko wrażenie, bo ostatecznie to wszystko tryby przeznaczenia. Więc jakkolwiek sam film mi się bardzo podobał, to przesłanie pozwolę sobie nieco pokontestować.
Motyw z Marco, Lydią i Niño znalazłem szczególnie urzekającym: jak masz powiedzieć bliskiej osobie coś ważnego to nie zwlekaj za długo, bo nigdy nie wiadomo, co może ci przeszkodzić w rozmowie. A myślę sobie, że tak utknąć na przykład na długie lata pielęgnując osobę, która nie zdążyła mi powiedzieć, że tak naprawdę ma mnie w dupie, to by była dość nieprzyjemna opcja.
Aha, zakochałem się w Leonor Watling. Nie tak bardzo, trochę, ale jednak ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Jeśli spodobała ci się Leonor Watling, to zobacz koniecznie "Nieświadomych" :)
Ania
Dziękuję, Aniu :)
Prześlij komentarz