Bez cytatu, bo książka mnie niesamowicie zirytowała. Nieprzyjemnie napisana, językiem niby nieskomplikowanym, trochę stylizowanym na leśmianizację, ale trochę nieudolnie, a w sumie jakoś drażniącym. Historia dobra, ale też jakoś denerwująca - miałki bohater, irytująca scenografia; niby trochę budzi emocje, u mnie głównie chęć buntu, stanowczego, w imieniu Piotrusia, ale jakoś tak nie do końca - i denerwuje przy tym.
No nie wiem. Chyba mi się jednak nie podobała bardziej niż podobała.
I tylko mi jedna myśl po niej została - dobrze, że się nie urodziłem w Gostyninie albo innym miasteczku porównywalnej wielkości. Im większe miasto, tym lepiej się w nim czuję. Warszawa jest dla mnie już całkiem akceptowalnej wielkości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz