Krótki tekst - w polskim wydaniu niecałe 170 stron - jak się człowiek postara, to można na raz łyknąć. Tym łatwiejsze zadanie, że historia wciąga. Pojedyncze tropy, niewyraźne ślady, niepewne podpowiedzi z pudełek po czekoladkach i cygarach, strzępy rozmów - stopniowo składają się w większe fragmenty. Czy złożą się w całość? Pędziłem przez kolejne strony, aby się dowiedzieć.
Niepokojąca atmosfera tekstu - nerwowość rozmówców bohatera, niedopowiedzenia, powracające wspomnienia - ale bardziej wrażenia, obrazy aniżeli konkrety - wszystko to współgra z zakończeniem książki.
Guy Roland (żeby nie spoilować) szuka odpowiedzi, ja szukam odpowiedzi. Czy w ogóle da się ją znaleźć?
PS: To jeden z prezentów ślubnych. Dziękujemy!
poniedziałek, 2 listopada 2015
Marek Hłasko: Wilk
Lektura Wilka to potężny cios dla mnie, jako miłośnika twórczości Hłaski, niebędącego jednocześnie specjalistą od literatury. Cios porównywalny z lekturą Kronosa Gombrowicza, porównywalny z zajrzeniem za kulisy fenomenalnego spektaklu: to odarcie dzieła sztuki z całej otoczki czegoś niezwykłego, nawet magicznego.
Prawdopodobnie odnaleziona po dekadach debiutancka powieść to nie lada gratka dla literaturoznawców. Prawdopodobnie wprawne oko zauważy tutaj - cytuję notkę z okładki - "eksplozję talentu osiemnastolatka". Możliwe, że profesjonalni czytelnicy tym odkryciem się cieszą. Ja niestety widzę tylko biedną, naiwną, niezdarnie napisaną, słabą językowo opowiastkę. Już dwa lata później pisany Pierwszy krok w chmurach czytałem z przyjemnością, a kolejne książki robiły tylko coraz większe wrażenie. Wilk chwieje wszystkimi tymi wspomnieniami - czy naprawdę Hłasko pisał tak słabo?
Prawdopodobnie to cudowne odnalezienie tekstu, które dla fachowców jest gratką, dla mnie jest źródłem całego problemu. Gdybym przeczytał książki w kolejności ich powstawania, progres pisarskich umiejętności byłby widoczny, obraz spójny. Ale teraz - to zakłócenie w odbiorze, błąd systemu. Teraz chyba muszę wrócić do lektury późniejszych tekstów, aby zatrzeć nieprzyjemne wrażenie. I może to jest największy pożytek z tej książki - zmusza do wrócenia do "dojrzałego" Hłaski.
Prawdopodobnie odnaleziona po dekadach debiutancka powieść to nie lada gratka dla literaturoznawców. Prawdopodobnie wprawne oko zauważy tutaj - cytuję notkę z okładki - "eksplozję talentu osiemnastolatka". Możliwe, że profesjonalni czytelnicy tym odkryciem się cieszą. Ja niestety widzę tylko biedną, naiwną, niezdarnie napisaną, słabą językowo opowiastkę. Już dwa lata później pisany Pierwszy krok w chmurach czytałem z przyjemnością, a kolejne książki robiły tylko coraz większe wrażenie. Wilk chwieje wszystkimi tymi wspomnieniami - czy naprawdę Hłasko pisał tak słabo?
Prawdopodobnie to cudowne odnalezienie tekstu, które dla fachowców jest gratką, dla mnie jest źródłem całego problemu. Gdybym przeczytał książki w kolejności ich powstawania, progres pisarskich umiejętności byłby widoczny, obraz spójny. Ale teraz - to zakłócenie w odbiorze, błąd systemu. Teraz chyba muszę wrócić do lektury późniejszych tekstów, aby zatrzeć nieprzyjemne wrażenie. I może to jest największy pożytek z tej książki - zmusza do wrócenia do "dojrzałego" Hłaski.
Subskrybuj:
Posty (Atom)