niedziela, 19 maja 2013

Almodóvar, Pedro: Przelotni kochankowie

Nie wierzę, że to jest film tego samego gościa, który nakręcił Przerwane objęcia, Porozmawiaj z nią czy Kobiety na skraju... No po prostu nie ma takiej możliwości, żeby ten festiwal kretynizmu wyszedł spod tej samej ręki.

Film jest żenująco głupi, bohaterowie są co do sztuki dramatycznymi idiotami, a żarty, jakkolwiek z początku wywołują uśmiech na twarzy, już po kwadransie zaczynają nużyć powtarzalnością. Almodóvar ustawia się w awangardzie rewolucji obyczajowej, ale wychodzi mu to dość karykaturalnie i niesmacznie. I nic więcej, poza tym niesmakiem, nam nie pozostawia, choć chyba chciał przy okazji przeprowadzić jakąś analizę społeczną. No ale nie wyszło.

Słabizna.

Technikalia: http://www.imdb.com/title/tt2243389/

czwartek, 9 maja 2013

Kim, Jee-woon: The Last Stand

Spodziewałem się popłuczyn po gatunku, które będą trzymały się w dolnych granicach akceptowalnego minimum tylko dzięki autoironicznej grze Gubernatora oraz dobrym efektom specjalnym.

Efektów nie ma a Gubernator jest patetyczny. Trzy żarty na krzyż nie ratują sprawy.

Absolutnie nie ma po co tej kupy oglądać.

Technikalia: http://www.imdb.com/name/nm0453518/?ref_=tt_ov_dr

sobota, 4 maja 2013

Smarzowski, Wojciech: Drogówka

Bardzo nie chciałem iść na ten film, bo wiedziałem, że mi po nim będzie gorzej. No i dałem się namówić, no i żałuję, no i jest mi gorzej.

Raz, że mi się nie podobało, jak jest nakręcony. Nie przekonuje mnie taki typ zdjęć i taki montaż.

Dwa, że pokazuje drogówkę, jaka ewentualnie mogła być, ale kilka lat temu. No może jestem naiwny, ale nie wierzę, że w 2012-2013 roku nadal można ludzi robić na numer z nieprzestawieniem czasu na radarze.

Trzy, że cholera mnie strzela, kiedy zgrane dowcipy są w filmie odgrzewane w jakimś bezsensownym momencie tylko po to, żeby wyszło, że jest śmiesznie.

Cztery, że nie mam żadnych wątpliwości, że ten przekręt, który tam jest pokazany na najwyższym poziomie, może się dziać naprawdę.

I to mnie z kolei wkurwia, bo:
- cztery a: nic z tym nie mogę zrobić;
- cztery be: zawsze będzie ktoś wyżej, kto może załatwić stosownego kierowcę i stosowną ciężarówkę albo odpowiednik;
- cztery ce: nie wierzę, żeby jakakolwiek władza (policja, jakieś policje w policji, ce be a, ce be eś, ce be do re mi, cholera wie co, służby specjalne, politycy, whateva) byli w stanie cokolwiek z tym zrobić;
- cztery de: nie wierzę, żeby kiedykolwiek była jakakolwiek władza, która mogłaby coś z tym zrobić, ani żeby kiedykolwiek miała się taka pojawić;
- cztery e: wkurwia mnie własne wkurwienie, bo skoro nic nie mogę zrobić, to po co się wkurwiać? Skoro już osiągnąłem taki stan, że nie wierzę politykom, nie, to czy nie lepiej żyć spokojnie, bez stresu, oranżadę sobie pić i się nie stresować marnością świata i życia doczesnego, e?

Więc ostatecznie jest to całkiem dobry film, choć z technicznymi usterkami, które mnie irytują, o paskudnej wymowie, od którego - zgodnie z przewidywaniami - zrobiło mi się w życiu gorzej. No i po co było?

Technikalia: http://www.imdb.com/title/tt2577150/

Czas założyć trampki

Wielkanoc w Berlinie:



i weekend w Zamościu i okolicach:



Znaczy, wiosna!

Jakimowski, Andrzej: Imagine

Jeśli ktoś, jak ja, odruchowo unika polskich filmów, to niech się do tego nie zraża. To nie jest polski film. Nie może być. Za dobry jest.

Raz, że historia nieskomplikowana i przekonująca tą prostotą. Dwa, że bohaterowie - no może poza główną bohaterką* - bardzo ładnie wymyśleni. Trzy, że przepiękna scenografia. Cztery, że doskonale zrobiony dźwiękowo. I pięć, że w ogólnej wymowie optymistyczny. To znaczy - chyba - bo zakończenie należy sobie wymyślić samemu. Co ja uczyniłem i wyszło mi optymistycznie. Bardzo ładnie mi wyszło. Świat jest lepszy.

Technikalia: http://www.imdb.com/title/tt1846492/

--
* Zaraz po obejrzeniu nie miałem takich wątpliwości. Dopiero później się namyśliłem, że zmiana, jaka w niej zachodzi, i dookoła której w sumie zasadza się cały film, jest nieszczególnie przekonująco pokazana; no ale skoro zaraz po obejrzeniu mnie to nie bolało, to nie ma co marudzić.

McQuarrie, Christopher: Jack Reacher

Polski tytuł - Jack Reacher: Jednym strzałem - w sumie dobrze się komponuje. Nieścisłości fabularne oraz wszelkie nieprawdopodobieństwa rozwiązywane są w tym filmie metodą strzałów znikąd: a to bandyci się pobiją sami między sobą, a to nagle drzemiący dziadek (!) ze strzelbą obudzi się w perfekcyjnym momencie (!!) aby uratować życie głównego bohatera perfekcyjnie celując ze snajperskiej strzelby (!!!) w ciemnościach (!!!!) do ruchomych celów (no już nie mogę więcej wstawiać wykrzykników, no litości), a to... i tak cały czas. Główny bohater jest natomiast tak super, jak James Bond i Jason Bourne w jednym.

Skoro już jesteśmy przy tym ostatnim, naprawdę lepiej po raz drugi, trzeci a nawet ósmy obejrzeć dowolnego Bourne'a zamiast tracić 2 godziny na tego tutaj herosa.

Po obejrzeniu dopiero doczytałem, że to ekranizacja jakiegoś sensacyjnego czytadła. No dobra, no mystery then.

Technikalia: http://www.imdb.com/title/tt0790724/