A potem wziąłem się za Mamę muminków - sążnistą biografię Tove Jannson autorstwa Boel Westin. Bardzo ciekawa pozycja - w tle sporo z historii Finlandii, a na pierwszym planie naprawdę nietuzinkowa autorka. Bardzo aktywna, bardzo wszechstronna, w świadomy sposób czuwająca nad rozwojem swojej kariery. Ciekawie wyglądała też jej praca nad muminkami - przerwy, powroty, z jednej strony dopieszczanie wszystkich drobnych projektów okołomuminkowych, z drugiej - od pewnego momentu - próba oderwania się od wizerunku "autorki jednej opowieści".
W ogóle, dla kogoś, kto Tove Jansson kojarzył tylko z muminków, ta biografia to otwarcie całej gamy nowych wątków do rozpoznania - ja już się zasadzam na jej późniejsze, pomuminkowe książki.
Oprócz opowieści o życiu i pracy Jansson, Mama muminków to także solidny kawałek fachowej analizy literaturoznawczej:
Z Tatusiem Muminka i morzem Tove Jansson wpisuje się w tradycję latarnianych opowiadań do wtóru z Edgarem Allanem Poem, Juliuszem Verne'em, Arvidem Mörne, Jacobem Paludanem Møllerem oraz, rzecz jasna - Virginią Woolf. Przyciąganie latarni (Do latarni morskiej to przecież tytuł słynnej powieści Woolf) miało magnetyczną siłę zarówno dla Tatusia, jak i ojca w rodzinie Ramsayów, i jakkolwiek nie istnieje bezpośredni związek między tekstami - przenika je ta sama pasja dla symboliki wieży nawigacyjnej.
Latarnia wyznacza granicę między lądem a morzem, ostrzega przed mielizną, wskazuje bezpieczny kurs, ogłasza alarm, kiedy zdarzy się wypadek, oraz rzuca świetlne kierunkowskazy. Pokazuje drogę do domu, jednak może również stanowić znak rozstania, wiąże się z samotnością, narażaniem się, tęsknotą, nawigacją, kontrolą, władzą i poczuciem bezpieczeństwa. Z psychoanalitycznego punktu widzenia latarnia w "tatowej książce" reprezentuje utraconą męskość Tatusia. Fakt, że nie potrafi jej zapalić, czyni ten obraz nader wyrazistym. On dosłownie nie umie naładować baterii. Jednak przede wszystkim latarnia reprezentuje ruch (podążanie) w kierunku tego, co nowe. Ma dać bohaterowi zadanie na miarę ojca.
[s. 357]
No, także tak. Dorosłym polecam, dzieciom polecam nie czytać.