Chciałbym dostać rozgrzeszenie od pani psycholog. Pani pod wąsem. Marynarka opina jej piersi. Czterdzieści lat zmarszczka po zmarszczce. Żyłki na policzkach. Wódka albo odmrożenie. Jej owłosione nogi podniecają mnie. Twardym głosem pyta, czy mam jakieś problemy. Nie mam żadnych problemów. Tylko jej owłosione nogi. Jej dyskretny wąsik. Mój penis prostuje się. Wieczorem daję mu trochę satysfakcji. Ona pewnie domyśla się tego. Nosi przykrótką spódnicę i staje zawsze w lekkim rozkroku. Zbieżność trójkąta. Strzałka. Myślę o jej kroczu i nienaturalnej, rudej fryzurze, kryjącej siwiznę. Wybrała dobre miejsce, by się zestarzeć. O niewielu kobietach w jej wieku tylu mężczyzn myśli z pożądaniem. Doskonale wie, że rozbierają ją wzrokiem. Ze znienawidzonego munduru. Zwiędłe wargi. Te i tamte. Wałeczki tłuszczu na udach. Jestem pewien, że nosi brzydką bieliznę. Stare, tysiąckrotnie prane majtki i postrzępiony na brzegach biustonosz. Myślę o jej zwiotczałej odbytnicy. Myślę o jej pomarszczonej i zużytej piździe.
[***, s. 14-15]
Znakomita książka. Mistrzowski jest koncept całego zbioru - najpierw kilka króciutkich opowiadanek, po parę stron, jako wstęp teoretyczny; potem długi ponadstustronicowy monolog Opowieść jednej nocy - swoiste case study, wreszcie tytułowe Mury Hebronu, znowu krótkie opowiadanie podsumowujące, czy może raczej dające wskazówki interpretacyjne.
Mistrzowski jest język wszystkich tych krótkich opowiadań. Ale one same tylko budują napięcie. Przygotowują grunt.
Dopiero kiedy następuje Opowieść jednej nocy - przychodzi uderzenie przez głowę. Można oczywiście uznać, że wszystko od początku do końca to fikcja literacka, ale biorąc pod uwagę okoliczności powstania książki można też założyć, że to rzeczywistość. Że to się dzieje (działo) naprawdę. Że na świecie są ludzie i przestrzenie które tak wyglądają. I we mnie się przeciwko temu fatalizmowi, tym nieuchronnie przygniatającym, wyniszczającym, dehumanizującym rolom, które tam są odgrywane, mechanizmom, od których nie ma odwrotu, wszystko buntowało. To jest jeden z tych tekstów, które w tak zwanym 'normalnym człowieku' wywołują panikę, przerażenie, sprzeciw, chęć ucieczki.
I wreszcie podsumowanie. W pierwszym odruchu można by pomyśleć, że Mury Hebronu w kontekście Opowieści jednej nocy pokazują, że jednak jest nadzieja, że można uciec i ocaleć. Ale po namyśle - co to za ucieczka, za mury Hebronu?
Porażająca książka. Nie wiem, czy może w ciągu ostatnich 20 lat polskie więziennictwo się zmieniło na tyle, żeby tekst był już całkowicie nieaktualny, ale jeśli nie, to dla wszystkich tych, którzy nadają kształt temu sektorowi, powinna być lekturą obowiązkową. A jeśli nawet jest już nieaktualna, to i tak pozostaje znakomitą lekturą.
Chyba, że ktoś nie jest w stanie przebrnąć przez takie fragmenty jak ten z początku. To wtedy nie, to wtedy sugerowałbym raczej coś z opowieści o różowych kucykach My Little Pony.