środa, 9 listopada 2011

KaCeZet & Fundamenty

No dobra. Dwa lata po - w większości naprawdę zajebistym - albumie KaCeZeta & Dreadsquadu, mamy kupę z muchą. Tylko że niespodziewanie kupą jest głównie warstwa wokalna.
Warstwę muzyczną cechuje prostota formy. Kompozycje są zgrabne, zaczepiają chwytliwymi ale nie tandetnymi melodiami.W nagraniach zostały wykorzystane głównie instrumenty akustyczne, co nadało brzmieniu kameralności. (fbk)
Tak - fajne, w większości spokojne, bujające rytmy, idealne na słuchawki albo do popołudniowego relaksu. Książka i ta płyta w tle. Możliwości jest wiele, ale puenta jest jedna: muzyka daje radę. natomiast wokal...? Nie wiem, może poprzednia płyta, bardziej dynamiczna, jakoś to maskowała, ale KaCeZet ma po prostu niesamowicie mniewkurwiający głos i intonację, od której scyzoryk mi się otwiera w kieszeni. I tekstowo -
Wielkim atutem tych prostych piosenek jest warstwa liryczna. KaCeZet pokazuje wielki styl, sypiąc z rękawa grami słownymi i błyskotliwymi porównaniami. Bez wysiłku bawi się akcentem, nadając polskiemu językowi unikalną melodykę. W zgrabny sposób opowiada o sprawach istotnych i trudnych, (Fundamentalnych) unikając jednocześnie wpadnięcia w pułapki patosu czy banału. (fbk)
No... nie. Moim zdaniem - znowu - pozbawiona patosu i banału to była poprzednia płyta, gdzie jakoś mrugnięcie okiem do słuchacza, troszkę prześmiewczy styl, pozwalały poruszyć także tematy ważne. Tu jak ma być poruszony temat ważny to bum, kawa na ławę, prosto z mostu, miłość pieprzy rację, ład i chaos tworzą harmonię dlatego tak mnie ciągnie do niej, ja tak jak ty kocham swoje miasto, a jeśli bardziej enigmatycznie, to trochę bełkotliwie: nie chcę bać się życia, ono pojawić się chce, w mym życiu życie zgłębia tajemnice a tajemnica zmienia swe oblicze. O słodki jezu.

Aha. No i last but not least - dramatycznie słaba stylóweczka. Jeszcze w teledysku to jak cię mogę, ale zdjęcie wewnątrz okładki to jest jakaś kompletna groza.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

co jak co opisujesz to jak dzieciak. wyrywasz z kontekstu zdania piosenek... tak to nawet największe dzieło światowe z tak "wylosowanymi" zdaniami będzie gównem o którym tak lubisz mówić. odnieś się do całości, do jednej piosenki w całości i wtedy napisz recenzje.

Anonimowy pisze...

Zgadzam się z poprzednikiem, opisujesz to jak dzieciak. Mówisz: "KaCeZet ma po prostu niesamowicie mnie wkurwiający głos i intonację, od której scyzoryk mi się otwiera w kieszeni" Rozumiem, że gdyby któryś utwór zaśpiewała inna osoba o innym (nie wkurwiającym Ciebie)głosie i intonacji to zdecydowanie bardziej by ci się podobało tak? Szczerze mówiąc jest to bez sensu. Nie rozumiem także co złego jest w tekście utworu w którym wszystko napisane jest czarno na białym? Tak naprawdę - nic. No i gdybyś dokładnie posłuchał całej płyty to wiedziałbyś że, trzeba dokładnie wsłuchać się w tekst by go zrozumieć ponieważ tą muzykę trzeba po prostu poczuć w 'serduchu', a najwidoczniej nie wszyscy potrafią zrozumieć prawdziwą muzykę. Zgadzam się tylko z jednym, że poprzednia płyta była świetna mimo, że nie powiedziałabym która jest lepsza bo dla mnie obie są świetne.

Anonimowy pisze...

A i zapomniałam jeszcze o jednym. Co wspólnego ma wygląd z muzyką? Artysta nie musi być przystojny, fotogeniczny itd. żeby tworzyć coś wspaniałego. Krytykujesz płytę ale także jej okładkę i zdjęcia. Powiedz mi co to ma wspólnego z jakością płyty,czy to ma wpływ na umiejętności wokalisty czy muzyków? Odpowiem krótko NIE. Brakuje żebyś dodał że nie podoba ci się kolorystyka albumu bo np. nie lubisz koloru czarnego. Powtórzę się - jest to bez sensu. Jeśli nie wiesz co napisać to najlepiej nic nie pisz a nie piszesz głupoty, nie znając się na rzeczy.

donwito.net pisze...

Wszystko, co napisałem, ma całkowity sens i podtrzymuję to.
Stwierdzenie "nie podoba mi się kolorystyka albumu, bo nie lubię koloru czarnego" też by miało. Byłoby całkowicie spójne wewnętrznie i wystarczająco uzasadnione. I moim zdaniem byłoby wystarczającym powodem do niekupienia i niesłuchania płyty. A nawet do napisania w internetsach wprost: "nie kupiłem płyty, gdyż jest w chujaszczym kolorze czarnym, którego nie lubię".

Co więcej:
1. KaCeZet ma głos, który mnie wkurwia. Tak, gdyby zaśpiewał to kto inny, to może by mnie to nie wkurwiało, i dzięki temu by mi się podobało. Warstwa wokalna to tekst+głos. Jak jeden z elementów mi się nie podoba, to wpływa na całą ocenę warstwy wokalnej. Coś jest w tym trudnego do zrozumienia?
Gdyby nagle KaCeZet zaczął śpiewać, say, z Pablopavo, to pewnie mój entuzjazm do kawałków Pablopavo by ostygł, bo czemu niby mam się wkurwiać słuchająć piosenek? Ja się wkurwiam w pracy, czasem na sąsiadów, a przy piosenkach to się chcę zrelaksować i/lub pobawić, jak mnie wkurwiają to ich nie słucham.

2. KaCeZet napisał słabe teksty. Są - nawet jak na zwykle dość uproszczone standardy reggae - naiwne i płytkie. Nie, nie wydaje mi się, że muzykę trzeba "poczuć w serduchu" żeby ją zrozumieć. Wydaje mi się za to, że to akurat jest niesamowicie nieweryfikowalny argument, którym można uzasadnić wszystko bez potrzeby dalszego dowodzenia: jeśli to czujesz, to znaczy, że znasz się na prawdziwej muzyce, bo to jest prawdziwa muzyka, którą czują Ci, co się znają. QED.
No fajnie, to ja nie podejmuję dyskusji. Zresztą, prawdę powiedziawszy, nie widzę potrzeby brania na siebie ciężaru dowodu. Wyraźnie zaznaczam subiektywną perspektywę: moim zdaniem to słabe teksty. Ktoś chce mnie przekonać, że jest inaczej? Great, niech napisze na swojej stronie i podrzuci linka. Albo niech się wysili na analizę dowodzącą arcydzielności liryków KaCeZeta tutaj, w komentarzach. Chętnie przeczytam, może dam się przekonać. Jeśli oczywiście poziom argumentów będzie wyższy niż "bo tego nie czujesz w serduchu".

Aha, tylko wyłączyłem anonimowe komentarze. Czasy, kiedy chciało mi się dyskutować w internetsach z anonimami skończyły się jakieś 10 lat temu.

lololo pisze...

tak to jest jak hipster bawi się w krytyka :)

donwito.net pisze...

O-ho-ho, dzieje się! Pani Kasia Jeż Onaszkiewicz informuje, że jestem hipsterem[1], pan Bogdan Kowalewski, że jestem niespełnionym i sfrustrowanym muzykiem[2], a najciekawszego chyba odkrycia dokonała pani Anna Hanas deklarując, że piszę kolejną krytykę płyty[3]. A wszystko to oczywiście nie tutaj, tylko na fejsbuczku KaCeZeta: https://www.facebook.com/pages/KaCeZet-Fundamenty/242347979144797

gdzie sam zainteresowany (lub osoba prowadząca jego fanpage) podlinkował mój powyższy komentarz do płyty. Pan Kacper Słodowski zauważa, że ludzie czytając takie recenzje zrażają się do płyty. Ja zauważam natomiast, że:

1. mój blogasek nigdy nie pretendował do roli medium opiniotwórczego a ja do roli recenzenta czy krytyka (w znaczeniu profesjonalnym); moje komentarze (bo wymagań gatunkowych dla recenzji one na pewno nie spełniają) nie są wysyłane do pism czy portali muzycznych, tak więc ich zasięg rażenia jest stosunkowo ograniczony;

2. liczba dziennych wizyt tutaj oscyluje zwykle około kilkunastu. W dniu publikacji tego linka na fbk KaCeZeta doszła do 40, by następnego dnia osiągnąć wynik bodaj 150, później opadła znów do około 40 i na takim poziomie utrzymuje się do dzisiaj.

Wnioski nasuwają się same. Gdyby nie fbk KaCeZeta to nikt by tego nie przeczytał i nikogo bym od zakupu nie odstraszył. Było nie linkować :P

--

[1] Yay!
[2] Od zakończenia obowiązkowej edukacji muzycznej w 8 klasie szkoły podstawowej nie zajmowałem się tworzeniem muzyki. Ale może powinienem. Chyba lepiej być niespełnionym muzykiem niż żadnym?
[3] Ale kolejną tej płyty, czy kolejną jakiejkolwiek płyty w ogóle? Bo na przykład dzień i dwa dni później napisałem dość entuzjastyczne komentarze do płyt Kucza&Kulki i Łony&Webbera, i teraz nie wiem, może źle coś sformułowałem i nie wynika z tego, że tamte mi się podobają? To na wszelki wypadek dopisuję: tamtych dwóch nie krytykuję. Tamte mi się podobają. Tylko ta nie.

kacezet pisze...

Siemanko, Link do twojego bloga udestępniłem ja sam, osoboście. Jak słusznie zauwauważyłeś nie szkodzi to tobie a wręcz przeciwnie, muszę ci powiedzieć że mi strona na fecebooku też poszła w góre. Z całym szacunkiem nie wydaje mi się żebyś mógł mi zaszkodzić, gdyby tak było na pewno bym tego nie linkował. Widzę w tym tak naprawdę obustronną korzyść. Muszę jeszcze dodać że udostępniałem bardzo różne komentarze do płyty, często bardzo "na tak" ale nie cieszyły się takim zainteresowaniem. Może ludzie lubią poprostu bronic czegoś co lubią i się angażować. Tak czy siak nie odpowiadam za to co piszą ludzie.

Udostępniając twojego bloga nie miałem zamiaru szkodzić a ni sobie ani tobie!

Na koniec, chciałem podziękować(z tego co napisałeś wynika że kupiłeś płytę) za wsparcie :) i za to że chciało ci się poświęcić temu chwile i coś napisać.
Dobrze że masz własne zdanie, szanuję to, oczywiście nie zgadzam się z tobą nawet w jednym procencie ale wiem że moja muzyka może się nie podobać, jest dość specyficzna.

No to tyle, pozdrawiam Witku :)
5!

donwito.net pisze...

O. Niespodzianka.

Generalnie ludzie w internecie bardziej się nakręcają na bodźce negatywne, więc pewnie dlatego i w tym przypadku emocje były większe.

Mnie ten zwiększony ruch ani ziębi ani grzeje - w ogóle koncept, że przez mój komentarz ktokolwiek się może zniechęcić do zakupu płyty nie był mojego autorstwa, tylko jednego z Twoich fanów na fbk.
Ja swojego wpływu na ludzi raczej nie przeceniam w ten sposób ;)

Ale z drugiej strony jeśli ktokolwiek w odruchu sprzeciwu pójdzie do sklepu i kupi płytę, to tym fajniej. Więcej sprzedanych płyt -> więcej energii do nagrania następnej -> szansa, że następna mi bardziej podejdzie. Tymczasem raczej mój egzemplarz będzie leżakował na półce a ja chyba będę znacznie częściej wracał do "Starej szkoły". Chociaż - może po jakimś koncercie to się zmieni. Czasem po przesłuchaniu na żywo materiał z płyty wyraźnie zyskuje.

Pozdrawiam!

lololo pisze...

każdy ma swoje zdanie, ale po prostu bronie Kacezeta i Fundamenty.pozdr.