czwartek, 12 czerwca 2014

Bellos. Alex: Futebol. Brazylijski styl życia

Z okazji piłkarskiego święta Polityka przyniosła ostatnio serię tekstów o Brazylii, w tym kilka bardzo ciekawych, jak na przykład Brazylia odzyskuje pamięć Artura Domosławskiego (tutaj, ale za paywallem). Trochę też na tej fali, a trochę niezależnie, sięgnąłem po Futebol.

Książka została wydana w 2001 roku a teraz, pewnie z okazji mistrzostw świata, wznowiona. Z dopiskami przedstawiającymi, gdzie to jest istotne, dalszy ciąg opisanych spraw. Liczne recenzje wskazują na ogromną wartość poznawczą jeśli chodzi o genezę brazylijskiej fascynacji piłką i historię tego sportu w ogromnym i zróżnicowanym kraju (żeby daleko nie szukać, właśnie kiedy usiadłem do pisania bunio przyniósł tekst Michała Okońskiego z TP, m. in o Futebolu).

Ja też przeczytałem z zainteresowaniem i doceniam, ale jednak jestem po lekturze raczej zatrwożony. Chociaż jest to książka pełna historii i anegdot ciekawych, pasjonujących, o ludziach oddanych piłce, żyjących piłką i dla piłki, to jednak jest to także opowieść o biedzie, korupcji, niesprawiedliwości i przemocy - maskowanych lub zamiatanych pod dywan, nierzadko dla opacznie pojmowanego dobra piłki.

Na samym początku zbierania materiałów do reportażu odwiedziłem bibliotekę CBF [Confederação Brasileira de Futebol, odpowiednik PZPN - ww]. Przyszedłem więc do siedziby federacji, woźny wpuścił mnie domofonem. Czekałem przez kilka minut, kiedy rozmawiał ze znajomym przez telefon, zupełnie nie przejmując się moją obecnością. Potem powiedział, żebym poszedł na górę. Pojechałem windą i wysiadłem na trzecim piętrze. Za zielonymi metalowymi drzwiami znajdował się średnich rozmiarów pokój, który wyglądał jak sklep z używanymi książkami. Jedną ścianę zapełniały półki z poupychanymi książkami i dokumentami. W rogu siedział bibliotekarz ubrany w szarą koszulkę gimnastyczną, kasztanowy krawat i okulary wiszące na sznurku.
Spojrzał na mnie i wskazał stolik zastawiony książkami, papierami, małym drzewkiem czosnku, spinaczami, dziurkaczem i paczką skwarków.
- Siadaj tam i czytaj - warknął jak strażnik więzienny wskazujący nowemu skazańcowi celę.
Na ścianie wisi tabliczka: "W miarę możliwości proszę nie palić". W miarę możliwości?
Biblioteka CBF jest prawie bezużyteczna. Zbiory nie są anie wyczerpujące, ani nawet skatalogowane. Ciężko było się skoncentrować, ponieważ bibliotekarz słuchał radia na cały regulator.
Pamiętam, że zastanawiałem się, gdzie się podziały te wszystkie pieniądze z kontraktu z Nike, bo z pewnością nie poszły na odnowienie siedziby. Ani na kurs dobrego wychowania dla personelu. Jeśli szukałem dowodów - przynajmniej powierzchownych - że CBF jest prowadzony jak najgorszy rodzaj państwowej spółki, to znalazłem je już pierwszego dnia.
W całym kraju CBF ma taką samą opinię jak reszta władz. Jest uważany za zakłamany, niekompetentny i skorumpowany. 19 grudnia 1983 roku około godziny 21 CBF osiągnął swój międzynarodowy nadir. Dwóch mężczyzn weszło do siedziby na Rua da Alfândega. Związali, zakneblowali i zasłonili oczy nocnemu stróżowi i wjechali windą na dziewiąte piętro, tam gdzie trzymano Puchar Jules'a Rimeta.
Złoty puchar mistrzów świata został powierzony Brazylii po tym, jak wygrała turniej w 1970 roku, zdobywając tym samym mistrzostwo po raz trzeci. Żeby chronić cenne trofeum, CBF posiadał także replikę i gablotę z kuloodporną szybą. W swojej mądrości CBF trzymał replikę w schowku, a kuloodporna gablota była przytwierdzona do ściany, co znaczyło, że nawet najgłupszy złodziej mógł podważyć ją łomem. Kradzież zajęła 20 minut, a pucharu Jules'a Rimeta już nigdy nie odzyskano.
[s. 346-347]


Fragment zabawny, ale niby nieszczególnie ciekawy, gdyby nie dwa drobiazgi. W kraju, w którym piłka jest wszystkim, co mówi kradzież pucharu o organizacji, która powinna za tę piłkę odpowiadać? Oraz - zasygnalizowane są tu ogromne pieniądze z kontraktu z Nike, które nie poszły na remont siedziby CBF. Nie chcę spoilować, ale w zasadzie cała książka to długi opis tego, na co jeszcze w brazylijskiej piłce te pieniądze nie poszły.

Można by w sumie uznać, że to dawne dzieje - niesprawiedliwość społeczna i wszechobecna korupcja może były jeszcze tematem do opisywania w 2001 roku, ale w 2014 już nie ma takich problemów. Jest radosna feta zadowolonego społeczeństwa. Wspomniane jednak na początku liczne reportaże choćby właśnie w Polityce w ostatnich tygodniach i miesiącach pokazują, że tere fere. Tym smutniejsza to, w szerszej perspektywie, lektura.

Brak komentarzy: