wtorek, 30 grudnia 2008

Szumowska, Małgorzata: 33 sceny z życia

http://www.filmweb.pl/f341466/33+sceny+z+%C5%BCycia,2008

Felis z GW dał 6*. Może to delikatna przesada, niemniej jednak film dobry. W kilku miejscach fenomen śmierci jest wręcz porażająco zabawny. Tylko nie ma jednoznacznego happy endu ;> Bartek mówi, że jest, chociaż nie taki oczywisty. Ale ja bym jednak wolał jednoznaczny. Mam jakąś potrzebę szczęścia na świecie.

czwartek, 18 grudnia 2008

Linux Apache2 chained ssl certificate

Nie zapominaj o CAcertificate!

SSLEngine On
SSLCertificateFile /etc/apache2/ssl/[twoj].pem
SSLCertificateKeyFile /etc/apache2/ssl/[twoj].key
SSLCACertificateFile /etc/apache2/ssl/[CA].pem

środa, 10 grudnia 2008

Sztokholm

Najpierw pojechał Bartek i przywiózł o takie:
http://pl.youtube.com/watch?v=oja2VH4Dygw

Potem pojechaliśmy my z M. i przywieźliśmy o takie:
http://picasaweb.google.pl/witold.woicki/Sztokholm122008#

Może będzie więcej jeśli M. wrzuci swoje.

A przy okazji z sieci wygrzebane:
1. http://www.getjealous.com/getjealous.php?action=showdiaryentry&diary_id=533128&go=s.a.m. - zwłaszcza tłumaczona mapka metra

2. http://www.gkm.se/edelmann/meny.htm - w Nationalmus. była jego praca "Wrapped Picasso from his blue period", ktorej jednak na powyższej stronie nie ma. Ale jest w sumie przewidywalna ;)

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Nosowska: Osiecka



Gdzieś pomiędzy 'genialne' a 'znakomite'.

Ubuntu Apache2 SSL

1. Można wydłużyć do roku, edytując na stałe /usr/sbin/make-ssl-cert:
if [ "$1" != "generate-default-snakeoil" ]; then
openssl req -config $TMPFILE -new -x509 -days 365 -nodes -out $output -keyout $output > /dev/null 2>&1


2. make-ssl-cert albo, zamiast modyfikacji powyżej, z palca cała ta linia openssl req... ze stosownymi modyfikacjami zamiast $

3. Ponieważ -keyout = -output (= $output), więc w konfiguracji apache SSLCertificateFile = SSLCertificateKeyFile

Huelle, Paweł: Opowieści chłodnego morza

Od ponad dwudziestu lat Joachim wracał z pracy zawsze tak samo. Z biura notarialnego do stacji metra przy placu Admiralicji miał zaledwie pięć minut piechotą. Tam wsiadał w zieloną linię i po pięciu przystankach był już prawie w domu. [...]
Czasami powrót do domu wydłużał się o praę kwadransów. Przed zejściem do metra Joachim zachodził do baru Cosmopolitan i tam, pijąc espresso do kieliszka rumu, przeglądał gazety - od prawicowej "El Nacion", po lewicową "El Mundo". Lektura nigdy nie wciągnęła go do tego stopnia, by nie słyszał wokół siebie rozmów. Toczyli je maklerzy z pobliskiej giełdy, drobni pośrednicy od nieruchomości, trafiali się też oficerowie marynarki. Zdania w rodzaju - "patrz, chłopie, ten Pepo przekręcił się teraz, kiedy zaczęło mu iśc fantastycznie" lub "przecież to dziwka, jak mówię, to wiem, co mówię, i właśnie dlatego ci o tym mówię" - były jak drzwi otwierające się do cudzych mieszkań, ale nie wówczas, gdy oczekują nas jako gości, lecz raczej kiedy idąc klatką schodową, natrafiamy na przypadkiem i tylko na chwilę uchyloną szczelinę do cudzego istnienia. Nie było to dla Joachima uczucie przykre. Przeciwnie - nieraz rozwijał w myślach zasłyszane historie.
Na przykład ów Pepo: upozorowawszy własną śmierć, prowadził nowe życie w Patagonii, podczas gdy żona z trójką dzieci składała regularnie kwiaty na jego pustym grobie. Szczęście Pepa w ramionach młodej sekretarki przyniosło bezmiar banalnej klęski: złamany zdradą i odejściem ukochanej z jakimś łazęgą geodetą, wrócił do żony, by zastać ją w ramionach akwizytora reklam. Dwa śmiertelne strzały, a potem trzeci, samobójczy, przyniosły szczęściarzowi Pepo zdecydowanie pierwsze miejsce w wieczornych wiadomościach i tabloidach.
Prawdopodobnie, gdyby spisywał wymyślone historie, po kilku latach miałby gotowy tom opowiadań. Błyskotliwie zatytułowane, powiedzmy, że "Sekrety baru Cosmo", byłyby bestsellerem przynajmniej tydzień. Tak właśnie pomyślał Joachim, schodząc w listopadowe słoneczne popołudnie do stacji metra.


Powyższy fragment opowiadania Ukiel nie jest reprezentatywny. Jest całkiem zabawny, ale cała reszta, nawet tego opowiadania, zabawna nie jest. Niemniej, cały zbiór jest znakomity. Po średniej Ostatniej Wieczerzy Huelle znowu daje radę. Pomimo obrzydzenia po latach spędzonych w Łebie (ratujcie, święci pańscy), miałem ochotę spakować plecak i wybrać się nad morze, właśnie zimą, szczególnie zimą.

piątek, 28 listopada 2008

Plateau, Renata

Plateau z Renatą:





Plateau starsze:





Obydwa w miarę udane, co nei zmienia faktu, że - jeśli tylko koncert był reprezentatywną próbką ich dokonań - cały zespół średni.

Jeden z supportów - Glosator - znacznie zabawniejszy.

poniedziałek, 24 listopada 2008

Fisz Emade: Heavi Metal

02_szef_kuchni

Ścieżka 2: Szef kuchni
Nie da się wysiedzieć w miejscu :)

Keret, Etgar: Rury

W wieczór Jom Kipur poszły kwanty do Einsteina prosić o wybaczenie.

- Nie ma mnie w domu - krzyknął im Einstein zza zaryglowanych drzwi. Kiedy wracały do domu, ludzie z okien wykrzykiwali do nich różne wyzwiska, a ktoś nawet rzucił w nie puszką. Kwanty zachowywały się, jakby ich to w ogóle nie ruszało, ale w głębi serca czuły się ogromnie urażone. Nikt nie rozumie kwantów, wszyscy ich nienawidzą.

- Parazyty pieprzone - krzyczą do nich, kiedy przechodzą ulicą - idźcie do wojska.

- A właśnie że chciałyśmy służyć - próbowały bronić się kwanty - tylko wojsko nie chce nas powołać, bo jesteśmy takie małe.
Nie żeby ktoś wsłuchiwał się w ich argumenty. Nikt nie słucha kwantów, kiedy chcą się bronić, ale jeśli powiedzą coś takiego, co można zinterpretować negatywnie, ooo, wtedy nagle wszyscy słyszą każde słowo. Kwanty mogą powiedzieć skromne zdanie w rodzaju: - O, proszę, kot! - i od razu w wiadomościach mówią, że to prowokacja i biegną zrobić wywiad ze Schroedingerem. W ogóle najbardziej nienawidzą kwantów środki masowego przekazu, bo raz na konferencji zorganizowanej przez redakcję "Myśli" powiedziały, że zdający sprawozdanie wpływa na wydarzenie i wszyscy dziennikarze uznali, że mówią o reportażach z intifady i orzekli, że to zdanie prowokacyjne, które może podburzyć masy. Kwanty mogą do jutra gadać, że nie miały takiego zamiaru i nie mają żadnych przekonań politycznych, nikt w ogóle im nie uwierzy. Wszyscy wiedzą, że są przyjaciółmi Juwala Neemana, sławnego fizyka i polityka prawicy.

Mnóstwo ludzi myśli, że kwanty są bezduszne i wyprane z uczuć, ale to wcale nieprawda. W piątek, kiedy pokazali program o bombie w Hiroszimie, widzieliśmy je później w studiu w Jerozolimie,. Ciężko im było w ogóle mówić. Po prostu siedziały przed otwartym mikrofonem i płakały, a wszyscy telewidzowie po domach, nieznający dobrze kwantów, wcale nie zrozumieli, że kwanty płaczą, tylko najzwyczajniej myśleli, że one się wykręcają od odpowiedzi. Smutne jest w tej całej historii to, że nawet gdyby kwanty napisały dziesiątki listów do wszystkich redakcji pism naukowych na świecie i udowodniły z nieodparta jaskrawością i niezbicie, że w całej historii z bombą atomową po prostu wykorzystano ich naiwność i że w życiu nie myślały, że to się tak skończy, nic im nie pomoże, bo nikt nie rozumie kwantów. Fizycy przede wszystkim.

Powyżej opowiadanie Nikt nie rozumie kwantów. Cały tomik daje radę, mocno cortázarowski, ale w sensie podobnie elastycznego traktowania rzeczywistości, a nie prostego naśladowania. Godny polecenia.

Serrrrdecznie!


Koncepcja nie moja, wykonanie moje, ale dalekie od ideału: nie umiem zrobić dymka wychodzącego syrence z ust.

Beaujolais

Otóż w tym roku pamiętałem. Udało mi się zapamiętać, w końcu, po kilku latach bolesnej dla podniebienia sklerozy - zapamiętałem, żeby nie kupować Beaujolais Nouveau. Nie iść do knajpy na Beaujolais Nouveau. Nie świętować wielkiego święta wina, Beaujolais Nouveau. Bo Beaujolais Nouveau to cierpkie szczyny a nie wino.

czwartek, 20 listopada 2008

europeana

This is Europeana - a place for inspiration and ideas. Search through the cultural collections of Europe, connect to other user pathways and share your discoveries. Find out more.


Info o http://www.europeana.eu dzięki Roodemu102. Jak się nauczę jak można ładnie linkować do innych blogów to go podlinkuję.

wtorek, 18 listopada 2008

poniedziałek, 17 listopada 2008

Bieńkowski, Dawid: Jest

- Jesteście historycznie ślepi. - Schizofrenia zrobiła kilka kroków w kierunku drzwi. - Mogę sobie tylko pogratulować sukcesów w nauczaniu historii. Całkowite fiasko, całkowite niepowodzenie. - Zawróciła w kierunku okna. - A na ulicach jak na dłoni macie sytuację sprzed ponad stu lat i nie potraficie wyciągnąć z tego żadnych wniosków. Proszę bardzo, oto pytanie. - Sapnęła ze złością. - W jakiej sytuacji znalazł się margrabia Wielopolski i w jakiej sytuacji było Królestwo Kongresowe przed powstaniem? Może ktoś z naszych maturzystów nam opowie... - Rozejrzała się po klasie. - Cisza! Będziecie teraz milczeć, bohatersko milczeć! Nie będziecie kolaborować z partyjnym betonem... Tak! Dostanie taki dwa za nieuctwo i potem będzie opowiadał, jak to Frankowska represjonuje, zadaje tendencyjne pytania i oczekuje tendencyjnych odpowiedzi. Będzie dumny, bo się nie dał... Będzie taki chodził jak paw po korytarzu, cierpiętnikiem politycznym będzie. [...] - A wy jesteście po prostu niedouczeni.
[...] W tym kraju od stuleci jest ciągle to samo. Jesteście pokłosiem tych samych romantycznych bredni. Zawsze w tych naszych gorących głowach pojawiała się myśl, że wolności nie da się stopniować. Albo jest, albo jej nie ma. I oczywiście zawsze woleliśmy nie mieć nic. Pełne zniewolenie. Romantyczna głupota. - Schizofrenia wzięła głęboki oddech. - I co? - Stanęła przodem do klasy. - Wam też zamarzyło się kolejne powstanko? A jak wyobrażacie sobie Polskę po nim, no jak? - Machnęła ręką. - Tylko utrata autonomii przez Królestwo i utworzenie Priwislańskiego Kraju, skonfiskowane majątki i legendarne zsyłki na Sybir. Wielkie cierpienie, upokorzenie i przegrana. I zostały tylko kobiety w czerni i drewniana biżuteria. I co? Dzisiaj to samo?... - Przystanęła na środku klasy. - A historia przyznała rację Wielopolskiemu. Dzisiejszy Wielopolski jest skutecznym namiestnikiem i nie dopuści do żadnego powstania. I za dwadzieścia, trzydzieści lat historia też przyzna mu rację. Tylko ja już tego nie dożyję. - Schizofrenia usiadła przy biurku i opuściła bezwładnie ręce. Klasa ponuro milczała. - Wiem, że marzy się Wam wszystkim powstanie. - Wstała i znowu zaczęła chodzić. - Wiem, że w waszym wieku wszystko wydaje się takie nieskomplikowane. A jak już nie można z butelkami benzyny, to przynajmniej przerwy milczenia i czarne ubiory. Czy wy myślicie, że nikt nie wie o waszych pomysłach? I czy wy myślicie, że to zostanie w murach szkoły? Wszystkim nam narobicie kłopotów. Myślicie, że to do nich nie dojdzie? Naprawdę nie macie oleju w głowie. [...]
Dawid Bieńkowski: Jest. Warszawa 2001, s. 221-222.


Historia nie przyznała Wielopolskiemu@1981 racji, choć niektórzy jeszcze się o to spierają. Co nie zmienia faktu, że diagnoza romantycznego zaczadzenia umysłu całkiem trafna. Niestety, poza nią - to niewiele. Miło się czytało. Szybko się zapomni.

żeby nie było

dawno temu miałem bloga; potem zmieniałem serwer, potem wyrosłem.
co ja miałbym pisać? wszyscy już wszystko napisali.
ale czasami chciałbym mieć miejsce, które pamiętałoby za mnie -
książkę, piosenkę, film, wpis z innego bloga.
to będzie tu.