Kiedy wyzwalasz się ze strefy hałasu i wchodzisz w ciszę, jest ci dobrze, zastygły spokój koi, przywraca równowagę, umożliwia refleksję nad sobą i światem. Nie zawsze jednak bywa ona balsamem, nie przypadkiem przeto "grobowa cisza" jest wytartym skamieniałym powiedzeniem. Gdy długo przebywasz odizolowany od innych, skazany na milczenie, zapomniany od Boga i ludzi, owa w innych sytuacjach pożądana cisza może stać się ciężarem tak przygniatającym, jak nagrobny kamień. I ta cisza nieprzyjemna, potężna, zniewalająca staje się niekiedy osobliwym krzykiem: hałasuje, gra, świszczy, szokuje trudno uchwytnymi dźwiękami - i przekształca się w byt wewnętrznie sprzeczny, na swój sposób oksymoroniczny. Gromobicie ciszy odczuwasz z pewnością nie tylko w milczeniu, następującym chwilę po katastrofie, kiedy ogarnia cię bojaźń i drżenie. To sama cisza grzmi, grozi, osacza - i pobudza wyobraźnię do najgorszych przewidywań. A kiedy odezwie się jakiś dźwięk, który ją przełamuje, odczuwasz ulgę. Dźwiękiem tym może być dzwonek telefonu - nawet wówczas, gdy ktoś obcy połączy się z tobą tylko dlatego, że wadliwie wykręcił numer.
Powyżej Różne strony ciszy z części Doświadczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz