piątek, 26 lutego 2010

Hašek, Jaroslav: Zniknięcie posła i inne opowiadania

Dreadnoughty

Ponieważ potrzebowaliśmy dreadnoughtów, by móc eksportować rodzynki do krajów Wschodu, zdarzyła się następująca historyjka:
Minister finansów przypomniał sobie, że niejaki Jan Lucha ma jeszcze całkiem przyzwoite ubranie, jakie mu zostało po odejściu egzekutora, który wymógł na nim pewną sumkę na tak piękny cel jak wielkie, potężne dreadnoughty.
Okazało sie konieczne dla dobra państwa ściągnąć z niego to ubranie. Wprawdzie ze sprzedaży nie uzyska się kwoty potrzebnej na zakup dreadnoughta, ale nie szkodzi.
Ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka.
Więc władze ściągnęły z Jana Luchy marynarkę. Potem Austria potrzebowała jeszcze jednego dreadnoughta i wobec tego zlicytowano Janowi Lusze spodnie z kamizelką. Trzeba bylo jednak znowu nabyć trzy dreadnoughty. Jan Lucha nie miał na sobie już nic prócz koszuli i kalesonów.
Urzędy zafantowały mu więc gatki. Został w koszuli. Ale nie myślcie, że choć ona się ostała!
Jan Lucha był teraz nagusieńki.
Władze jednak nie dały temu wiary, dostał więc Lucha wezwanie, by złożył w sądzie uroczystą przysięgę, że nic nie posiada.
No i Jan Lucha poszedł. Tak, jak go Pan Bóg stworzył i urzędy ogołociły.
Tuż po wyjściu z domu został zatrzymany i dostawiony do sądu za obrazę moralności publicznej.

[s. 281]

Mniej wciągające są te historie niż Historia Partii...
W sporej części bardziej felietonowe niż opowiadaniowe, stąd po 100 latach pewnie najciekawsze dla bohemistów i historyków. Co nie zmienia faktu, że ta kraina urzędniczego absurdu, jaką są w tekstach Haška Czechy początku XX wieku jest na tyle urzekająca, że i tak warto sobie o niej poczytać.

Ta książka to jest jakaś kompilacja opowiadań dokonana przez wydawnictwo vis-à-vis/Etiuda z Krakowa, w 2004 roku - w oficjalnych bibliografiach Haška pewnie jej nie będzie.

Brak komentarzy: