piątek, 11 listopada 2011

Łona i Webber: Cztery i pół

No więc tak. Na początku był mega teledysk do mega kawałka To nic nie znaczy. Kawałka, który zapowiadał, że będzie nie gorzej niż 3 lata temu przy okazji EPki Insert, a może nawet tak dobrze jak 4 lata temu na albumie Absurd i nonsens*. Potem był kawałek Nie pytaj nas z równie dobrym wideo, który podtrzymał emocje. A potem był zakup płyty i kompletne rozczarowanie.

Nie no, jaja sobie robię, bo pisze to jakoś tak w miarę równo z komentarzem do słabej płyty KaCeZeta. Szczęśliwie i całkowicie zgodnie z przewidywaniami potem było już tylko lepiej. Płyta jest mistrzowska - tekstowo taki np. Kaloryfer; tekstowo i muzycznie Szkoda zachodu, którego refren wkręca się w głowę i nie chce wyleźć przez całe dni; czy choćby na poziomie drobnych sampli-smaczków, jak "na ciebie sznycel oczekuje" w Kończ tę rozmowę - po prostu cały album jest znakomity, spełnia oczekiwania, nie zostawia pytań, nic tylko słuchać.
Nie wiem czy jest tak dobrze jak na Absurd i nonsens. W sumie może jest nawet lepiej - tamta płyta sprawiała na mnie jakieś takie bardziej zaangażowane wrażenie. Chociaż też bez napinki, ale jednak: Hipermarket, Martwisz mnie, Czemu kiosk, Miej wątpliwość, Leksykon Brockhausa, Panie Mahmudzie... teraz jakby ciśnienie na poruszanie ważnych problemów społecznych jeszcze nieco zeszło. Jest nadal, bo przecież wspominałem przed chwilą Nie pytaj nas czy Szkoda zachodu, ale jednak raczej jest to na poziomie luźniejszej refleksji.

I może jedynie do bitów miałbym małą uwagę, że jakieś takie są... surowe, ale to może ja mam tylko takie wrażenie. A ja prosty chłopak jestem i lubię czasem bardziej melodyjna melodyjkę. Ale ale, może mi się tylko wydaje, bo w sumie słucha się spoko. Na ten przykład do marszu do pracy - rewelka.

Wideo nie wrzucam, bo wszystkie są do obejrzenia na jutubie, na kanale Dobrze Wiesz:
http://www.youtube.com/user/DobrzewieszTV

--

* starszych płyt nie znam, bo jestem ignorantem, ale nadrobię.

3 komentarze:

Bartosz pisze...

Ja z Łona miałem zawsze ten problem, jaki mam ze znakomitymi książkami. Jak bardzo by mi się Mistrz i Małgozata nie podobała to mogę ja przeczytać raz, albo dwa. Z Łoną miałem podobnie. To był raper, który pisał książki na bitach. Poznałem historię z jego piosenek, zachwyciłem się i już. W muzyce lubię to, że chce mi się do niej wracać i dla mnie Łona nie robi piosenek, do których chce wracać. Tak było do momentu, az nie usłyszałem numeru "Kaloryfer" Czapki z głów.

donwito.net pisze...

No, "Kaloryfer" jest dosko (choć muzycznie oceniam go przeciętnie - po prostu ok, ale bez olśnienia, natomiast tekstowo - nie mam pytań). Ale mi się trochę bardziej wkręcił w głowę "Szkoda zachodu" z tej płyty.

Bartosz pisze...

to ciekawe, mnie rozwala bit. Łona mimo, fajnej barwy głosu, czasami nie rymuje wyraźnie. fragmentów w ogóle nie rozumiem, a jednak słucham i słucham. dlatego dla mnie bit better!