wtorek, 31 grudnia 2013

Jerzy Pilch: Wiele demonów

Oddycham z ulgą. Jednak nie cały Pilch stracony. Po kilku dramatycznie słabych pozycjach wrócił w pięknym stylu.

Może odrobinę słychać w jego słynnej, kunsztownej frazie zmęczenie (w sensie ścisłym czy ściśle powtarzane co kilka stron), ale nadal jest to najwyższy poziom językowej sprawności.

Przede wszystkim jednak na uwagę zasługuje tematyka. Powiedzieć, że ta książka jest o śmierci, to w zasadzie jakby nic nie powiedzieć; oczywista oczywistość. Ale mam wrażenie, że pod wszystkim facecjami, żartami i anegdotami - to jest opowieść na poważnie. że Pilch pisze o śmierci serio. O uciekaniu przed nią i o pogodzeniu się wreszcie.


Może być tak, jak z Panem Tadeuszem - że do tego tekstu trzeba dorosnąć. Może być tak, że trzeba będzie do niego wrócić kiedyś.

Brak komentarzy: