Karolina narzekała na zakończenie i w pierwszym odruchu ja też się skrzywiłem, ale po dniu namysłu jednak cofam. Może jest nieco zbyt dosłowne, ale w zasadzie puentuje całość dość celnie i - chyba - jest jedynym odautorskim (odreżyserskim) komentarzem do opowiedzianej historii.
Całość jest dość neutralna. Absolutnie - jak dla mnie - egzotyczne chasydzkie obyczaje nie są oceniane. Film nie stara się postawić przy nich jakiegokolwiek znaku wartościującego, nie jest nawet zrobiony w taki sposób, który miałby widza do tego zachęcić.
I to ostatnie ujęcie dopiero pokazuje, że za ustalonym uporządkowanym i ułożonym w szereg rytuałów życiem stoją prawdziwi ludzie. Którzy, kiedy już rytuały zostaną wypełnione, kiedy już każdy odegra powierzoną mu rolę, zostają z konsekwencjami sam na sam. I nagle - muszą sobie radzić. W sytuacjach, które nie zostały opisane w żadnej księdze. Na które nie poradzi najmądrzejszy rabin (nawet taki, który doskonale doradzi w sprawie kuchenki).
Można by zaryzykować, że cała - też poruszająca i niebanalna - historia jest tu tylko pretekstem do tego, żeby w ostatnich sekundach postawić znak zapytania.
Technikalia: http://www.imdb.com/title/tt2219514/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
A IMDb mówi, wbrew przypuszczeniom, że to reżyserski debiut pani Burshtein. Szacunek.
Prześlij komentarz