wtorek, 6 stycznia 2009

Jansson, Tove: Zima Muminków

Po poprzednim wpisie ze zdjęciem usłyszałem przyjazny komentarz, że wyglądam jak Paszczak na nartach.



Komentarz ten stał się okazją do przypomnienia sobie lektury obowiązkowej dla każdego chłopca i każdej dziewczyny, czyli Muminków. Tym razem, okolicznościowo, Zimy Muminków. Czy wyglądam jak Paszczak, który jeździć na nartach umiał, czy jak kto inny, każdy może ocenić sam ;>

Naprzeciwko nich szedł Paszczak. Zdjął narty, a z jego pyska biło ciepło i życzliwość.
- Teraz nauczymy Muminka jeździć na nartach - powiedział.
- Nie mam ochoty, dziękuję - mruknął Muminek i cofnął się trochę. Rozejrzał się za Too-tiki. Ale Too-tiki już nie było: być może poszła nałowić ryb na nową zupę.
- Tylko nie trzeba się bać - powiedział Paszczak zachęcająco i przypiął narty do łapek Muminka.
- Ale ja nie chcę... - zaczął Muminek żałośnie.
Mała Mi przyglądała mu się z wysoko podniesionymi brwiami.
- No, dobrze - powiedział Muminek ponuro. - Ale nie z dużego pagórka.
- Oczywiście, tylko z tego stoku do mostu - zgodził się Paszczak. - Zegnij kolana. Pochyl się do przodu. Uważaj, żeby narty się nie rozjeżdżały. Górna część tułowia wyprostowana. Ramiona przyciśnięte do ciała. Będziesz pamiętał, co powiedziałem?

- Nie - odrzekł Muminek.
Ktoś pchnął go w plecy. Muminek zacisnął oczy i zaczęła się jazda. To znaczy wpierw rozjechały się narty, tak szeroko, jak tylko mogły. Potem wjechały na siebie i splątały z kijami. Aż w końcu w śroku tego wszystkiego leżał Muminek, a leżał w bardzo dziwnej pozycji.
Goście trochę się ożywili.
- Trzeba być cierpliwym - tłumaczył Paszczak - Wstawaj, mały przyjacielu, zrobimy powtórkę.
- Nogi mi się trzęsą - wyszeptał Muminek.
To chyba było jeszcze gorsze niż samotność w zimie. Nawet słońce, za którym tak okropnie tęsknił, świeciło prosto w dolinę i widziało jego klęskę.
Tym razem most w szalonym pędzie wjeżdżał pod górę. Muminek, aby utrzymać równowagę, uniósł w powietrze jedną nogę. Druga noga jechała sama i w sobie tylko znanym kierunku. Goście wiwatowali, jakby doszli do przekonania, iż życie znowu zaczyna być zabawne. Nie było już teraz żadnego w dół czy w górę. Był tylko śnieg, nieszczęście i katastrofa.
Aż w końcu, z ogonkiem umoczonym w zimnej wodzie, Muminek zawisł na krzakach wierzby tuż nad brzegiem rzeki, a cały świat wypełniły narty, kije do nart i nowe, niebezpieczne możliwości.
- Nie wolno tracić odwagi!- powiedział Paszczak przyjaźnie. - Jeszcze raz!
Ale Muminek nie zjechał już więcej, ponieważ stracił odwagę. Stracił ją naprawdę, lecz w długi jeszcze czas po owych wydarzeniach często śnił mu się ów trzeci, triumfalny zjazd. Wjeżdża na most pięknym skrętem i z usmiechem odwraca się do wszystkich, a oni krzyczą z podziwu. No, ale oczywiście tak się nie stało.
Zamiast tego Muminek powiedział:
- Idę do domu. Zjeżdżajcie sobie, ile chcecie, ale ja idę do domu.


Pozazdrościć ;>

Brak komentarzy: