Potem [ojciec - WW] zaczął wyliczać rodzinnych wariatów. Kilku już spotkałem, jeden siedział w wariatkowie w Gällivare, drugi w Piteå. W języku medycyny nazywało się to schizofrenia i przechodziło z pokolenia na pokolenie. Choroba ujawniała się w wieku lat osiemnastu, miała określone przyczyny. Nieszczęśliwe zakochanie było jedną z nich, więc ojciec błagał mnie, bym miał się na baczności wobec skomplikowanych kobiet z lękiem przed seksem. Prosił mnie, bym nigdy nie nalegał na płeć piękną, jeśli odmawia wpuszczenia do dziurki, ale raczej postępował zgodnie z jego receptą i znalazł bezpruderyjną chłopkę z wielką dupą.
Drugą przyczyną szaleństwa były rozmyślania. Ojciec prosił mnie usilnie, bym nie zaczął myśleć zbyt dużo, najlepiej jedynie o tym, co najpotrzebniejsze, ponieważ rozmyślanie było złym nawykiem, który z upływem lat tylko się pogłębi, im więcej czasu mu się poświęcało. Jako lekarstwo zalecał ciężką fizyczną pracę: odgarnianie śniegu, rąbanie drewna, biegi na nartach i tym podobne, ponieważ myślenie pojawia się najchętniej wtedy, gdy człowiek wyciąga się na kanapie albo w inny sposób odpoczywa. Rekomendował to głównie we wczesne ranki, zwłaszcza w święta i na kacu, gdy najstraszliwsze myśli mogłyby wyleźć na wierzch.
[...]
Najniebezpieczniejszą, choć całkiem oddzielną sprawą, przed którą chciał mnie przestrzec najbardziej, a która posłała w opary szaleństwa całe kompanie młodych biedaczyn, było czytanie książek. Ten niedobry zwyczaj nasila się ostatnimi czasy, stąd niewypowiedziana wdzięczność ojca, że nie wykazałem do tej pory takich tendencji. Szpitale psychiatryczne są przepełnione ludźmi, którzy czytają zbyt dużo. Kiedyś byli - tak jak my - silni fizycznie, otwarci, zadowoleni i zrównoważeni. Potem zaczęli czytać. Najczęściej przez przypadek. Ładna okładka wzbudzająca ciekawość. I nagle rodzi się zły nawyk. Pierwsza książka prowadzi do następnej. I następnej, i jeszcze jednej, ogniwa w łańcuchu, który wiedzie prosto w dół, w wieczny mrok choroby psychicznej. Po prostu nie można przestać, to gorsze niż narkotyk.
Z największą ostrożnością można posługiwać się książkami, które czegoś uczą, jak leksykonem, podręcznikiem albo instrukcją naprawy. Niebezpieczna jest literatura piękna - to tam rozmyślania mają swoj początek i pożywkę do rozwoju. Do cholery! Tak niebezpieczne i uzależniające produkty powinny być sprzedawane wyłącznie w kontrolowanych przez państwo sklepach, za okazaniem dowodu tożsamości, reglamentowane i tylko dorosłym.
W tym momencie mama z góry zawołała, że jedzenie gotowe. Zawinęliśmy się w ręczniki i wyszliśmy z piwnicy. [...]
Fragment rozdziału 15, Gdzie po sobotniej saunie rozwiązuje się język i co każdy młody mężczyzna wiedzieć powinien, wybrałem oczywiście ze względu na chłopkę z wielką dupą ;> Cała książka jest równie pyszna - egzotyka szwedzko-fińskiego pogranicza jest przedstawiona z sentymentem, ale i z ironią. Dojrzewanie zaś na właściwym poziomie abstrakcji. Kupa uciech.
A za podpowiedzenie mi tej książki serdeczne podziękowania należą się Kasi.
1 komentarz:
no zajebiste, mozesz pozyczyc mi
latawiec
Prześlij komentarz