[Ota Pavel - ww] Na olimpiadzie zimowej w Innsbrucku w 1964 roku zobaczył "pewnego pana jako diabła w całej okazałości, miał rogi, kopyta, sierść i wiekowe spróchniałe zęby". Potem poszedł "w górę, nad Innsbruckiem, żeby podpalić zabudowania wiejskie. Byłem przekonany, że taka jasność rozproszy mgłę. Wyprowadziłem już krowy i ogiery ze stajni, żeby nie spłonęły, kiedy dopadła mnie austriacka policja. Założyli mi kajdanki i poprowadzili w dolinę. Wymyślałem im, zdarłem z nóg buty i szedłem po śniegu jako Chrystus, którego prowadzą na krzyż".
Psychiatrzy stwierdzili cyklofrenię, psychozę maniakalno-depresyjną z elementami schizofrenii. Mówiąc po ludzku - obłęd.
[...]
Co naprawdę wydarzyło się w 1964 roku w Innsbrucku? To pytanie zadał sobie chyba każdy czytelnik Oty Pavla.
W siedemdziesiąte urodziny pisarza jego dawny uczeń ze szkółki hokejowej opublikował wspomnienie o nim.
Jiří Margolius pisze: "Ota mawiał »Mój mózg się zaciął, jak gdyby zeszła na niego cała mgła z Alp«. Ale to przyszli tylko niemieccy kibice hokejowi. Wrzeszczeli jak opętani, jak to już Niemcy robią na całym świecie, bo inaczej nie potrafią. Ota, który siedział koło nich, w jednej chwili usłyszał wrzask gestapowców, którzy wpadli do ich mieszkania, Hitlera, jak wrzeszczał w radiu, i zobaczył wszystkie te okropności wojny, które spotkały jego rodzinę".
[s. 52-53]
Kaczorowskiego Praskie łowy były jak film fabularny, a to jest dokument, ale napisany tak wciągająco, że doprawdy lepszy niż tamta fabuła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz