Opcjonalnie, gdyby ktoś czuł, że zbyt rozpędzona hulajnoga rzeczywistości umyka mu spod nóg na nierównym bruku życia, to może ją przeczytać po trosze jako przestrogę.
Ale tylko po trosze, bo jednak to poziom rozrywkowy, wyżyny egzystencjalnych refleksji są tu nadal stosunkowo nisko:
Stefan najbardziej w sobie nienawidził chyba tego braku asertywności, tego bycia fajnym facetem, tego nieustannego marnowania czasu na rozmowy z idiotami, z ludźmi do niczego mu niepotrzebnymi. Wolał już, naprawdę wolał, samotne picie w domu niż picie z nieznajomymi, a nawet ze znajomymi, którzy go nic nie obchodzili. Kiedy pił sam ze sobą, to przecież jednak pił z kimś, kto go bardzo obchodził.
[s. 207]
Ze wszystkimi ograniczeniami, jednak poleca się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz