- Colina Firtha, tworzącego postać rewelacyjnie miotającą się pomiędzy wrodzonym dystansem do siebie w sferze prywatnej i przygniatającą, a jednocześnie niemożliwą do odrzucenia oficjalną formą, którą musi przyjmować w sferze publicznej.
- Heleny Bonham Carter, znakomitej, jak zwykle, potrafiącej w ciągu sekundy przejść pomiędzy dobrą ciocią a Jej Królewską Wysokością.
- Geoffreya Rusha, którego kompletnie nie kojarzyłem wcześniej, a jak można się przekonać, powinienem.
- Rewelacyjnego języka, choć z jego powodu zapisałem tytuł i po angielsku i po polsku. Bo w końcu nie wiem, jak oglądałem: starałem się po angielsku, ale czasami przy niektórych grach językowych musiałem się uciekać do polskich napisów.
- Bardzo dobrej realizacji dźwięku. W tym filmie osobnym aktorem są stuki i skrzypienia podłogi, trzaski mikrofonu, uliczne hałasy i cisza za szczelnymi słuchawkami.
I jeszcze pewnie z paru innych powodów, na przykład z powodu naprawdę dobrej opowiadanej historii, no ale to już drobiazgi. Co prawda to może jedna z najbardziej wzruszających historii jakie widziałem w kinie, pewnie głównie z uwagi na idealnie więc dobrane próby maskowania jej wagi ironią, ale przecież prawdziwym mężczyznom nie wypada się za bardzo wzruszać, więc zostawmy to na liście argumentów drugorzędnych.
Technikalia: http://www.filmweb.pl/film/Jak+zosta%C4%87+kr%C3%B3lem-2010-539270
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz