Sobota, 12.30
Jestem na ulicy Újezd na Malej Stranie, gdzie Benedykt XVI wprost z lotniska przyjeżdża do kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej, żeby wręczyć złotą koronę słynnemu praskiemu Dzieciątku Jezus. Dzieciątko (mówi się na nie "Jezulátko") to czterdziestosiedmiocentymetrowa rzeźba małego (może trzyletniego z wyglądu) Jezusa, która uratowała Pragę przed Szwedami w 1639 roku i potrafi uzdrawiać. Wczorajsza gazeta "Mladá fronta DNES" podkreśla, że klasztor jest miejscem, które inspirowało Antoine'a de Saint-Exupéry'ego do napisania Małego Księcia. (Według mnie Jezulátko wygląda jak jego wcielenie). W tym miejscu pewien Brazylijczyk wymodlił sobie nawet sławę pisarza. Nazywa się Paulo Coelho i do dziś to wspomina.
Sprzedawca jezulátek z naprzeciwka wyznaje gazecie, że do sklepu karmelitów przychodzą głównie Włosi, Hiszpanie i Brazylijczycy. Czechów może z dziesięć procent i najczęściej pytają: - To jakaś lalka, nie?
Pod kościołem jest z tysiąc osób, najbardziej słychać polskie głosy. Piszczą Polki. Jacyś Czesi usiłują krzyczeć: "At' žije papež!", ale po trzech krzykach są zagłuszeni przez polskie kobiety. Im bardziej Czesi chcą krzyczeć, tym Polacy są głośniejsi. Papież podaje rękę najbliżej stojącym. Burmistrz Pragi Pavel Bém wita go w najbardziej ateistycznym kraju świata, ale podkreśla, że przecież Benedykt XVI przywozi wartości, które mogą być wspólne dla wszystkich, np. miłość bliźniego. Pani Irena z Wambierzyc krzyczy: "Niech żyje papież!". Miała nawet krzyczeć po czesku, ale mówi: "Pomyślałam, że Czechom już nic nie pomoże, a Ojciec Święty zorientuje się, że ma tu też swoje towarzystwo".
[s. 161-162]
Tak, trochę lalka - w sklepiku naprzeciwko kościoła da się kupić figurki w różnych wersjach ubraniowych i w różnych rozmiarach, ale w sklepiku przykościelnym można już zakupić sobie samą figurkę w białej komeżce i osobno zdobne szatki w różnych kolorach aby ją samodzielnie w domu przebierać. Taka Barbie tylko dla wierzących.
Jak to jest z tą religijnością Czechów - nie wiem. Niby w niedzielę w kościele na praskim Žižkovie był tłumek; mniejszy niż w warszawskich kościołach, ale czy to było 3%, 10% czy 30% populacji tej parafii to nie potrafię ocenić.
Wiem za to jak to jest z tym pisaniem Szczygła - w "okołoreligijnej" części książki tak jakby spróbował wymknąć się swoim stałym reportażowym zagraniom, ale nie wyszło mu to dobrze. Miałem wrażenie sieczki i niespójności, pomimo przecież jednego motywu tematycznego łączącego kilka tekstów. I chociaż nie czytało się źle, to jednak najlepsze jest pierwszych 100 stron: o konkretnych ludziach bardziej niż o społeczeństwie w ogóle. Zwłaszcza tekst o fotografie czeskim Janie Saudku daje radę.
--
A tekst o Benedykcie jest do przeczytania online: http://wyborcza.pl/1,76842,7117261,Dobrej_zabawy_z_papiezem.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz