Z dziesięcioletnim opóźnieniem, ale w końcu łyknąłem ten prze-mistrzowski film.
Chociaż w obecnej chwili jest on dla mnie całkowicie nieprzyjazny ideologicznie, bo staram się z całych sił wierzyć w tezę przeciwną od zadanej i realizować ją z oddaniem, to i tak obejrzałem z przyjemnością.
Swoją drogą, zastanawiam się, jak by wyglądała diagnoza pokoleniowa przygotowana w tym filmie 10 lat później - z uwzględnieniem całego zjawiska social networking, które przecież rozwinęło się dopiero kilka lat po nakręceniu Samotnych.
Z drugiej jednak strony, to chyba wszystko wina Kurta Cobaina albo nie wiem, kogoś innego dawno temu w Ameryce, w każdym razie wszystko musiało się zacząć już dawniej, bo ci ludzie w Samotnych są dziwnie znajomi, dzisiaj chyba wszyscy wyglądamy i zachowujemy się tak samo, tylko jest więcej możliwości żebyśmy sobie to nawzajem pokazywali. Dzisiaj żeby być emocjonalnym ekshibicjonistą nie trzeba pracować w radio.
To się na koniec jeszcze tylko zachwycę postacią Roberta (Jiří Macháček) - konceptem, wykonaniem, tekstami, i ogólną wymową, zwłaszcza w kontekście niedawnej legalizacji narkotyków w Czechach. Scena z "ostatnim jointem"? - nie mam pytań!
Aha, i na marginesie - odruchowo ściągnąłem sobie angielskie napisy, ale chyba do czeskiego filmu polskie tłumaczenie byłoby lepsze. Trzeba zapamiętać.
Technikalia: http://www.filmweb.pl/film/Samotni-2000-1381
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Ku przestrodze: często zdarza się, że polskie tłumaczenie jest bardzo kiepskiej jakości (dotyczy to również książek), koniec przestrogi. :)
Angielskie napisy ściągnięte z opensubtitles też nie zawsze zachwycają jakością ;>
Prześlij komentarz