Ludzie po zjedzeniu ryb i kiełbas podążali do otwartej dwa dni wcześniej Kawiarni dla Wcześniej Urodzonych (przy domu starców), a ja zacząłem obchodzić dolny staw, w którym Leo Popper pływał w balii, i oddalać się od tłumu na grobli. Z naprzeciwka szła pani po pięćdziesiątce w czarnym skórzanym płaszczu, pchając dziecięcy wózek.
- Dzień dobry - powitała mnie. Odpowiedziałem tym samym i poszedłem dalej, jednak jej dziwne zachowanie nie dawało mi spokoju, postanowiłem więc zawrócić.
- Przepraszam, ale dlaczego powiedziała mi pani "Dzień dobry"?
- Dlatego, że nie jestem tutejsza - odparła.
- Naprawdę? - spytałem zbity z tropu.
- Przyjechałam rano z Pragi do córki i zięcia - wyjaśniła rzeczowo.
- No ale skoro pani nie jest tutejsza - nie dawałem za wygraną - to po co pani mówi ludziom "Dzień dobry"?
- No bo ja właśnie chcę być tutejsza.
[O tym, że życie można przeżyć jak święto, s. 33]
Chyba Szczygieł mnie nieco oszukał, gdyż 1/3 tego niewielkiego tomiku stanowią teksty drukowane już wcześniej w GW. Felietony pisane w nawiązaniu do literatury czeskiej, stanowiące 2/3 książki, nie wyskakują mi w guglach. Czyli może są świeże. Ale w sumie się na niego nawet nie złoszczę, bo te jego czeskie historie to ja mogę czytać i po kilka razy.
Kiedyś chyba pojadę do Czech. Ale nie tak jak ostatnio - do Pragi, tylko tak żeby sobie pojeździć po miasteczkach i wioskach i zobaczyć, czy on mnie przypadkiem nie oszukuje. Bo to wszystko wygląda zbyt pięknie żeby mogło być prawdą.
A w międzyczasie - prawie 20 felietonów o czeskich książkach, z których jedynie niewielką część przeczytałem. To strasznie wygodne rozwiązanie, dostać taką listę pozycji wartych przeczytania, nie musieć szperać samemu. Dziękuję.
Aha - dla samych zdjęć Františka Dostala warto tę książkę kupić. Nawet gdyby ktoś, perwers jakiś, miał z niej nie przeczytać ani słowa.
3 komentarze:
Kiedyś chyba pojadę do Czech. Ale nie tak jak ostatnio - do Pragi, tylko tak żeby sobie pojeździć po miasteczkach i wioskach i zobaczyć, czy on mnie przypadkiem nie oszukuje.
Hahahaha. Ja mam odwrotnie. W Pradze byłem raz, natomiast czeską wieś odwiedzam regularnie od 12 lat. I wiem, że Szczygieł nie oszukuje :-)
Nie do końca wiem czemu, ale Laska nebeska podeszła mi zdecydowanie najsłabiej z wszystkich "czeskich" książek Szczygła. Coś mi w tych tekstach nie gra.
Co do książek i filmów, które przywołuje - służę; mam prawie wszystko.
Jutro idziemy do Teatru Studio na adaptację "Zrób sobie raj". Zobaczymy, czy w tej konwencji też ten "czeski klimat" tak działa.
Odpytam Cię, Apache, w niedzielę z tej adaptacji, bo ciekaw jestem jak wypadło przeniesienie formy eseistyczno-reportażowej na scenę.
Co do książek to się odezwę jak ogarnę półkę. W bieżącej kolejce stoi chyba 8 czy 10 pozycji, także na jakiś miesiąc jestem przytkany.
A co do wakacji to... piwa bym się napił.
Prześlij komentarz