sobota, 9 października 2010

Hřebejk, Jan: Czeski błąd

Technikalia: http://www.filmweb.pl/film/Czeski+b%C5%82%C4%85d-2009-521879


Najpierw będzie wartość dodana, czyli wiersz - przytaczany w filmie, całkowicie godny tego, żeby go sobie przeczytać osobno i zapamiętać. Swoją drogą, zawsze się zachwycam, jak wielu jest na świecie pisarzy i poetów, o których nie mam bladego pojęcia.

Jan Skácel: Píseň o nejbližší vině

Je studánka a plná krve
a každý z ní už jednou pil
a někdo zabil moudivláč
a kdosi strašně ublížil

A potom mu to bylo líto
a do dlaní tu vodu bral
a prohlížel ji proti světlu
a moc se bál a neubál

A držel ale neudržel
tu vodu v prstech bože můj
a v prázdném lomu kámen lámal
a marně prosil; kamenuj

A prosil ale neuprosil
a bál se ale neubál
a studánka je plná krve
a každý u ní jednou stál




A co do samego filmu, to - "nie ma możliwości systemowej oceny przeszłości, jest tylko indywidualne poczucie winy (lub brak), indywidualne przebaczenie (lub brak), indywidualne zadośćuczynienie (lub brak); wszystko rozgrywa się zawsze między konkretnymi osobami: krzywdzącym, krzywdzonym; ubekiem, donosicielem, ofiarą; zawsze między najwyżej kilkoma konkretnymi osobami, nie między jakimiś nieokreślonymi gremiami ofiar, winnych i oceniających" - tak ja widzę przesłanie tego filmu, i bardzo ono do mnie trafia. Nie wiem, może jednak rozwiązania systemowe są potrzebne, może takie mądrości to tylko w Czechach, gdzie najpierw była, z tego co wiem, radykalna lustracja i dekomunizacja, a teraz to już sobie mogą indywidualnie wybaczać (lub nie); nie na moją to głowę wszystko, ale generalnie przejście z wymiaru zbiorowego do indywidualnego bardzo mi się podoba.

A, no i jeszcze to lekko absurdalne poczucie humoru, dyskusja o rozpadzie małżeństwa nad książką o odnajdywaniu wewnętrzej drogi, hue hue hue.

Świetny film.

1 komentarz:

Apache pisze...

Moim zdaniem lepszego filmu nt. kolaboracji/lustracji/wybaczenia, itp. zrobić się już nie da. Ten film jest po prostu znakomity.

Nie ma w nim żadnej zaciekłości, wrogości, nadętego moralizatorstwa, a zarazem - ani przez chwilę nie miałem poczucia relatywizowania: zło i dobro są tu jasno określone; podłość pozostaje podłością - niezależnie od okoliczności łagodzących. A że życie zmusza niekiedy do dramatycznych wyborów? Ano zmusza. Ale to wcale nie zwalnia z odpowiedzialności za to, żeby je przeżyć przyzwoicie.

Bardzo mądry, wyważony i "ludzki" film z niezwykle poruszającym finałem. 99% scenarzystów zakończyłoby pewnie na przedostatniej scenie (wielkie, pokrzepiające katharsis). Tymczasem film Hrebejka kończy się tyleż pokrzepiająco, co gorzko: ten, który w gruncie rzeczy był w całej tej historii największym skurwysynem dożywa sobie spokojnej starości w otoczeniu dzieci, wnuków i znajomych. Bez żadnych rozterek moralnych, bez konieczności przepraszania kogokolwiek, przez nikogo nie niepokojony. Rachunek muszą spłacać ci, do upadku których on się najwięcej przyczynił.

Jak dla mnie: 6/6.