czwartek, 20 stycznia 2011

Pepetela: Tajny agent Jaime Bunda

Swoją drogą, był ciekaw, jak sobie radzi Antonino. Czy zbliżał się do końca roboty, czy jeszcze prowadził rekonesans? W życiu Bundy tyle rzeczy zmieniło się na lepsze, że sprawy osobiste też powinny przyjąć pomyślny obrót. Wyobraził sobie Antera przerażonego niczym nosorożec, który wbija róg w pień drzewa i odkrywa, że jest unieruchomiony. Oczami wyobraźni widział, jak handlarz kamangi błaga o litość. Zostawia swoje ciemne interesy, samochód, żonę, kraj. Zapewnia ludzi Antonina, że zrozumiał lekcję i błaga, żeby nie wybijali mu reszty zębów, bo przecież wyrwali mu już jeden złoty. Bunda nagle wybudził się z pięknego snu. Czy Antero mógł mieć złoty ząb? Nie, to niemożliwe, przecież nie studiował w Związku Radzieckim. Tam złote zęby były symbolem luksusu, każdy student o tym marzył i dlatego upadł Związek Radziecki. Rząd nie był w stanie zapewnić każdemu studentowi z kraju lub zagranicy jednego złotego zęba.
Jakiś inwalida wojenny bez nogi zapukał do okna samochodu, prosząc o parę groszy na jedzenie. Ledwo trzymał się na kulach, był zmęczony albo dopiero uczył się nimi posługiwać. Miał na sobie mundur. Chociaż wszyscy wiedzieli, że połowa inwalidów nigdy na wojnie nie walczyła, wiadomo było, że szanuje się tylko tych żebraków, którzy noszą stare, wysłużone stroje wojskowe. Bunda, rozczulony pięknym snem na jawie, dał żebrakowi pokaźny datek.
[s. 142-143]

Siostra mnie sprezentowała, żebym zapoznał się z literaturą angolańską. Doedukował znaczy ;)

No i teraz tak... napisane to jest średnio. Płasko. Stylistycznie nijako. Ale czytam sobie nieco o Pepeteli i muszę założyć, że to nie dlatego, że on nie umie pisać, tylko dlatego, że chciał właśnie tak napisać.
Tematycznie jest to anty-kryminał, detektyw to kompletna dupa (i nawet nazwisko ma adekwatne, co, jak mniemam, też ma nas odpowiednio do niego ustosunkować), jak kogoś śledzi, to niewłaściwą osobę i nieudolnie, jak chce kogoś nastraszyć, to najpierw dostaje po ryju a potem łamią mu nogę, jak się bierze za rozwikłanie morderstwa, to od złej strony i tylko przypadek sprawia, że mordercę udaje się złapać, żyje w świecie powieści kryminalnych i swojej wizji samego siebie jako jednego z tych wielkich detektywów.
W tle tego wszystkiego pojawia się wątek korupcji na szczytach władzy, konszachtów mafii-wojska-policji-rządu-biznesu, personalnych rozgrywek o wysokie stanowiska etc., pojawia się wojna, nieustannie obecna od 25 lat1, i są to wątki poznawczo ciekawe dla osoby nieznającej angolańskich realiów, ale też niezbyt fascynujące.

I dopiero to, co pojawia się jeszcze bardziej w tle jest chyba główną treścią tej książki i tym, co wyłapuje się najprzyjemniej. A są to drobiazgi pokazujące, jak społeczeństwo, które wyzwoliło się 25 lat wcześniej z jarzmów kolonializmu,  które narzuciło sobie samo formę nowoczesnego społeczeństwa demokratycznego na wzór europejski, i które próbowało tę formę utrzymać pomimo wojny domowej, które próbowało w zgodzie z nią zbudować struktury władzy, gospodarkę, hierarchię społeczną, jest jednak z gruntu odmienne od tych europejskich społeczeństw, na których chce się wzorować.
Jak na każdym kroku spotykamy myślenie magiczne, rozumowanie za pomocą symboli i stereotypów (obrazów rzeczy zamiast rzeczy samych), przywiązanie do struktur rodzinnych/klanowych większe niż do - umownie - wybieralnych, na których zwykle oparte są urzędy, rządy, wojsko, korporacje etc. w Europie, mitologizowanie władzy etc. etc.
Cały ten proces myślowy Bundy przytoczony powyżej jest tego świetnym przykładem: magiczna kreacja, ignorowanie rzeczywistości. Kto sięgnie po książkę i znajdzie fragment o ochronnym zabiegu u lokalnego szamana/uzdrowiciela (nie pamiętam określenia), ten jeszcze zgrabniej zobaczy o co chodzi.

Nałożona na to historia detektywa-nieudacznika jest o tyle dobra, że bawi, a nie przeszkadza w wyłapaniu tych przemycanych dyskretnie diagnoz społecznych. Kudosy, za taką konstrukcję: napisać średnią książkę, która będzie dobra właśnie dzięki temu, że będzie średnia, to jest całkiem niezły level umiejętności operowania piórem.

A siostra uprzedzała, że nie jest to najlepsza książka Pepeteli, niestety chwilowo jedyna przetłumaczona na Polski. Czekam na kolejne.



[1] Książka jest z 2001 roku, u nas wydana dopiero w 2010. Uznaję, że diagnozy społeczne są aktualne na rok 2001.

Brak komentarzy: