Wyjątkowo sobie zapisuję tę lekturę czasopisma, bo też i po raz pierwszy coś mnie naszło na zakup Więzi. O istnieniu tego szacownego tytułu oczywiście wiedziałem (jak się ostatnio w zawstydzający mnie sposób okazało - nie wszystko), ale nigdy nie czytałem. Magia Facebooka - dodałem sobie Tygodnik Powszechny, na co Więź dodała mnie, co łyknąłem w celach obserwacyjnych. Zauważyłem, że ostatni numer jest poświęcony właśnie Ukrainie, co mnie zaciekawiło na tyle, że postanowiłem sobie kupić. No i tak to poznałem Więź.
Raczej nie będzie to znajomość długotrwała i zażyła. Może długotrwała tak, ale zażyla na pewno nie. Mam po lekturze wrażenie miałkości.
To, że z obu stron nastąpiło po magicznym czasie przełomu 2004 i 2005 roku, rozczarowanie drugą stroną i pewne ochłodzenie kontaktów, nie jest tezą odkrywczą. To po prostu widać, kropka. Dla kogoś, kto mniej-więcej ogarnia bieżące wydarzenia społeczno-polityczne, oraz ma podstawową wiedzę historyczną, także i przyczyny takiego stanu rzeczy nie są sekretem. Nie trzeba do tego tematycznego numeru Więzi.
Historie życiowe mieszkających w Polsce Ukraińców są całkiem ciekawe. Analiza aktualnej sceny politycznej Ukrainy jest bardzo interesująca - nie znałem jej za dobrze. Poruszające jest wspomnienie Mordu Lwowskiego. Poza tym - no niby coś tam jest napisane, ale mam wrażenie, że niepotrzebnie. A to kiepskie wrażenie.
Note to self: Więź więc kupuj, chłopcze miły, tylko jeśli Cię wybitnie zainteresuje temat przewodni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz